Leszek Miller

i

Autor: Andrzej Lange Leszek Miller

Leszek Miller: Warszawa i Londyn dwa bratanki

2016-02-02 18:13

Rząd premier Szydło ustami ministra Waszczykowskiego przedstawił cele polityki zagranicznej. Przed każdym szefem dyplomacji stoi w takich przypadkach trudne zadanie.  Po pierwsze, musi on  trafnie wyrazić interes narodowy, a to wymaga odejścia od partyjnych fobii i ideologicznych uprzedzeń. Po drugie, powinien podkreślić obszary kontynuacji, a więc tak potrzebnego konsensusu w polityce zagranicznej.

Przed ministrem Waszczykowskim stała jeszcze jedna trudność. Jego wystąpienie miało miejsce w sytuacji słabnącej od kilku lat pozycji naszego kraju w Europie Środkowo-Wschodniej. Polska zawsze chciała być liderem w tej części Europy i często nim była. Na przykład wtedy, kiedy mój rząd negocjował warunki wejścia do Unii Europejskiej i gdy Polska była miejscem spotkań premierów z dziesięciu  krajów aspirujących do Unii i koordynujących w Warszawie swoje polityki. Była wtedy, kiedy z udziałem prezydenta Kwaśniewskiego uczestniczyła w rozwiązywaniu kryzysu w czasie pomarańczowej rewolucji na Ukrainie. Była w czasie obchodów 70 rocznicy wybuchu drugiej wojny światowej, gdzie w uroczystościach na Westerplatte obok prezydenta Kaczyńskiego i premiera Tuska wzięli udział reprezentanci ponad 20 państw, w tym Angela Merkel i Władimir Putin.

Dlaczego polska polityka wtedy była skuteczna, a teraz nie jest? Bo wtedy nie była polityką obliczoną tylko na użytek wewnętrznej walki politycznej. Dzisiaj polska polityka zagraniczna jest maksymalnie upolityczniona, znajduje się w defensywie i izolacji. Nie uczestniczymy w wielostronnych rozmowach na temat pokojowego rozwiązania konfliktu na Ukrainie, nasza pozycja w Grupie Wyszehradzkiej jest marna zwłaszcza na tle podejścia do sankcji antyrosyjskich, nie liczymy się w Trójkącie Weimarskim, obok Grupy Wyszehradzkiej tworzy się konkurencyjna grupa sławkowska, mamy problemy z sąsiadami – Czechami, Słowacją i Litwą. Nie mówiąc już o Federacji Rosyjskiej.

Jak na tym tle można ocenić exposè pana ministra? Było to wystąpienie poważne, ale mało realistyczne. Dowód na to, że polska polityka zagraniczna oderwała się od ziemi i nie zamierza na nią powrócić. Waszczykowski podobnie jak jego poprzednicy z PO widzi nieistniejący prymat polityki nad gospodarką. Nie dostrzega potrzeby ekonomizacji polityki zagranicznej i użycia dyplomacji do rozwijania kontaktów gospodarczych, handlowych i finansowych. Zamiast tego koncentruje się na militarnych zagrożeniach naszego bezpieczeństwa i naszej suwerenności.

Tymczasem jeśli takowe występują, to mają charakter socjalny, a nie militarny. W wielu polskich rodzinach nie ma poczucia bezpieczeństwa, bo  nie mogą one przetrwać od przysłowiowego pierwszego do pierwszego. W tych rodzinach z  przestrachem myśli się o tym  co się stanie, kiedy zaatakuje choroba, kiedy ktoś straci pracę, kiedy przyjdzie łożyć na edukację własnych dzieci. Aktywna dyplomacja gospodarcza może choć w części to zagrożenie zmniejszyć. Więcej pracy i mniej biedy to bardziej bezpieczna, bardziej zasobna i lepsza dla swoich obywateli Polska.

Minister Waszczykowski uważa też, że najważniejszym partnerem Polski w Europie powinna być Wielka Brytania. Nie najbliżsi sąsiedzi, a kraj gdzie właśnie trwają przygotowania do referendum, które zdecyduje o jej dalszym członkostwie w UE. Przypomnijmy więc, że nasze oba państwa więcej dzieli niż łączy. Kością niezgody jest status polskich migrantów i zakusy Brytyjczyków do obniżenia im zakresu świadczeń socjalnych. Wyspiarze chcą likwidacji Wspólnej Polityki Rolnej, a rząd premier Szydło domaga się zwiększenia dopłat bezpośrednich dla rolników pochodzących z tych właśnie funduszy. Londyn w przeciwieństwie do Warszawy od dawna chce ograniczenia płatności związanych z europejską polityką spójności, a więc transferami do biedniejszych państw, w tym rzecz jasna i do Polski.  Czym zatem kieruje  się minister Waszczykowski? Czy tylko wspomnieniami o polskim rządzie na uchodźstwie? Pomijając ironię, przypisanie Brytyjczykom znaczącej roli w relacjach z Polską jest zapewne wyrazem desperacji pisowskiego rządu w pozyskiwaniu  także innych  sojuszników niż tylko Węgry Victora Orbana. Ale co to ma wspólnego z interesem narodowym, a nie partyjnym, nie mówiąc już o znanej dewizie, aby szukać przyjaciół blisko, najlepiej wśród sąsiadów, a rywali daleko.