To, czego dowiedzieliśmy się wczoraj, jest przygnębiające. Od pięciu lat żyjemy w atmosferze niczym trądem zarażonej brutalną propagandą o "zamachu smoleńskim". Mimowolnie uczestniczymy w manifestacji nienawiści do wszystkich, którzy nie podzielają teorii o "morderstwie" polskiego prezydenta. Polska rozbrzmiewa okrzykami o "poległych o świcie", o "zamachu" i "męczennikach". Stawia się znak równości między ofiarami katastrofy lotniczej a polskimi oficerami zamordowanymi przed NKWD w Katyniu. Bierze w tym udział nie tylko PiS, ale też księża i biskupi Kościoła katolickiego. Bp Stanisław Stefanek na pogrzebie wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Putry: "To męczennicy, którzy szli wezwaniem historii, by tę historię dopełnić".
Głos najwybitniejszych znawców lotnictwa był kwestionowany, gdy nie podzielali oni poglądu PiS na katastrofę. Liczyły się opinie "autorytetów", którzy byli kompetentni, bo "dużo latają samolotami". Przyczyny wyjaśniano za pomocą parówek. Ciemnota szła przodem, rozsądek z tyłu, prawdę wyrzucono do rowu.
Obsesyjny tropiciel "spisku" Antoni Macierewicz w imieniu PiS głosił teorie o sztucznej mgle, dobijaniu rannych, o bombie ciśnieniowej, dwóch wybuchach, a na koniec o wielu wybuchach "punktowych". Teoria "wybuchu" trawi mózg Macierewicza do dziś. Jednak nie tylko PiS odpowiada za brud, który pokalał tę tragedię, nie tylko PiS zatruł życie publiczne kłamstwami i parciem do władzy po smoleńskich trupach. Za obrzydliwą atmosferę, za odzieranie ofiar z godności przez wykorzystywanie ich śmierci w polityce odpowiada też Platforma Obywatelska. Rząd Tuska, tchórząc przed oskarżeniami o współudział w "rosyjskim zamachu na prezydenta" i ścigając się z PiS o prawicowych wyborców, nie bronił swych racji. Ograniczał się do roli ofiary propagandowej nawały, która na niego niezasłużenie spadała. Kunktatorska polityka informacyjna przyczyniła się do zamulenia głów wielu obywateli. Kompromitująca komunikatywność prokuratorów wojskowych pomylenie zwłok w Rosji dopełniły reszty.
Państwo PO i rząd Ewy Kopacz kontynuuje tę zabójczą dla atmosfery metodę. Na miesiąc przed wyborami zamiast oficjalnej informacji pojawia się przeciek z ustaleń badaczy czarnych skrzynek. Dziennikarz "dotarł do zapisów"? Rząd ich nie znał? Wolne żarty! Trumny są w grze.
I na koniec uwaga niepopularna. Okazuje się, że 5 lat temu prawidłowo odczytano zapisy z pokładu samolotu. PiS i PO nie chciały jednak znać prawdy, że odpowiedzialni za katastrofę nie żyją. Stan państwa po latach rządów PiS i PO najtrafniej opisał minister Sienkiewicz podczas biesiady u Sowy i Przyjaciół.
Zobacz: Tomasz Walczak: Prokuratorzy wojskowi pogłębiają chaos informacyjny wokół Smoleńska
Polecamy: Ustalenia niemieckiego dziennikarza: w Smoleńsku doszło do zamachu!