Leszek Miller: Stroszenie piórek

2012-02-29 3:00

Ofensywa medialna, jaką podjął premier, kiedy zorientował się, że dobrze naoliwione tryby rządowej machiny propagandowej zaczęły się zacinać, jest imponująca. Telenowela pt. "Dobry rząd i niewdzięczne społeczeństwo" ma szansę mieć dużą oglądalność i podejrzewam, że gdyby sprzedawano czas reklamowy w trakcie jej trwania, i rząd miałby z tego jakieś pieniądze, minister finansów zacierałby ręce, widząc zmniejszającą się dziurę budżetową.

Prawdopodobnie liczba wypowiadanych słów, zdań i akapitów, składających się na przemówienia, które premier Tusk wygłasza ostatnio do narodu, sprawiła, że jakoś tak bez zbytnich komentarzy pozostało zdanie, które powinno być zauważone. Otóż premier raczył był powiedzieć, że gdyby zdradził w nieodległej kampanii wyborczej swój pomysł na wydłużenie ustawowego wieku emerytalnego, PO pod jego przywództwem przegrałaby wybory. Wygrałby ktoś znacznie gorszy. Coś w tym jest, bo przecież duża część poparcia PO bierze się z przekonania, że jedna prawicowa partia chroni Polaków przed rządami innej, znacznie gorszej prawicowej partii.

Premier de facto powiedział, iż wygrał wybory, zatajając przed swoimi wyborcami prawdziwy program działań, jakie zamierza podjąć, kiedy już podadzą mu na tacy władzę. Być może pamiętał o przypadku Marka Belki, który przed wyborami w 2001 roku występując jako przyszły minister finansów oznajmił, jakie bolesne cięcia w wydatkach będzie musiał podjąć po katastrofie rządu premiera Buzka. Słowa Belki kosztowały SLD kilka punktów procentowych i odsunięcie możliwości samodzielnego rządzenia. W ślady swojego szefa nie poszedł minister finansów Jacek Rostowski, który z pełną szczerością wyznał, że istota reformy emerytalnej powinna polegać na zmianach gwarantujących, że czas od przejścia na emeryturę do śmierci nie będzie zbyt długi.

Jakby tego było mało, koalicjant nastroszył jeszcze bardziej piórka i ustami premiera Pawlaka zaatakował marmurowe świątynie, zwane ZUS. Podzielił się ze społeczeństwem przekonaniem, iż na emeryturę z tego źródła liczyć nie należy. O KRUS taktownie nie wspomniał. Oznajmił, że lepiej liczyć na własne dzieci i osobistą zapobiegliwość. Oszczędzać zawsze warto, zwłaszcza jak się ma z czego. Gorzej z dziećmi, które same liczą na pomoc i często nie mają z czego dorzucić do rodzicielskich budżetów. Słyszę to często, zbierając podpisy pod wnioskiem o referendum w sprawie wieku emerytalnego. Starsi ludzie opowiadają, jak to pomagają dzieciom utrzymać się na powierzchni i nie liczą na ich wsparcie.

Właściwie od początku drugiej kadencji rządu premiera Tuska jestem pytany, czy koalicja PO-PSL się rozpadnie. Im odważniej ludowcy krytykują premiera i sprzeciwiają się jego planom, tym bardziej rośnie wśród niektórych polityków i dziennikarzy oczekiwanie na wielkie "bum!", z którym rozpadnie się koalicja. Odpowiadam konsekwentnie, że koalicja się nie rozpadnie, a pohukiwania PSL mogą jedynie znaleźć oddźwięk w jego aparacie, przywiązanym do sprawowania władzy na poletkach, wykrojonych w imperium Platformy.

Poniedziałek przyniósł nam kolejny dramatyczny zwrot w akcji telenoweli, o której wspomniałem na początku. Premier Tusk pojawił się jako rycerz w lśniącej zbroi i uratował atakowaną przez hordę krwiożerczych dziennikarzy piękną minister Joannę Muchę. Ciąg dalszy nastąpi.