Leszek Miller: Sorry, taki mamy rząd

2014-08-06 4:00

Jak są bramki, to są korki - tłumaczy wściekłym rodakom wicepremier Bieńkowska. W TV zaś ktoś przekonuje, że sposobem na ten koszmar mogłyby być winiety… 12 lat temu, kiedy fundusze europejskie na budowę autostrad były jeszcze obietnicą, zgłosiliśmy projekt winiety uprawniającej do jazdy po drogach szybkiego ruchu.

Winieta na cały rok miała kosztować 180 zł i odpowiednio mniej, jeśli ktoś kupowałby na czas krótszy. Opozycja i prasa urządziły nam kocią muzykę. Ustawę solidarnie odrzucili PSL, PO, PiS, Samoobrona i LPR. Ministrowie z PSL nie głosowali, za co wyrzuciłem ich z rządu. Dziś ówcześni mędrcy, pogryzając jabłka, marszczą nieskażone pamięcią czoła w głębokim namyśle, co zrobić z korkami?… Jeśli już mówimy o jabłkach, które trzeba jeść "na złość Putnowi". To akcja, do której włączył się pan prezydent i ubogacił własną inwencją. Nawiązując do rosyjskiego embarga powiedział, że ogromne zainteresowanie w świecie polskimi jabłkami to jeden z sukcesów minionego 25-lecia. Otóż jest to tzw. prawda połowiczna, delikatnie mówiąc. Twórcą potęgi i znaczenia naszych jabłek na rynku był prof. Szczepan Pieniążek, w latach 1951-1983 współzałożyciel i dyrektor Instytutu Sadownictwa w Skierniewicach. To on wprowadził na nasze stoły mcintoshe, idaredy, cortlandy, lobo. Dopiero ogromna wiedza i osiągnięcia prof. Pieniążka w połączeniu z możliwościami, jakie stworzyło przystąpienie Polski do Unii, sprawiły, że jeśli chodzi o produkcję jabłek, jesteśmy tym, kim jesteśmy.

Zobacz: Bieńkowska znów zabłysnęła: Tam gdzie są bramki, tam są korki

Akcja "jedzmy jabłka na złość Putinowi" przypomina słynną "zupę Kuronia" - niby sympatyczny sposób zwrócenia uwagi na ważny problem, ale ani "zupa Kuronia" nie nakarmiła głodnych, ani "antyputinowskie" jabłka nie zwrócą 0,5 mld euro, które stracimy w wyniku embarga. Rząd, podobnie jak w przypadku autostradowych korków, gwałtownie poszukuje jakiegoś rozwiązania. Tymczasem rosyjskie embargo można było przewidzieć. Już w marcu tego roku w liście do premiera zwracałem uwagę na narastające problemy w handlu z Rosją. Wówczas chodziło o eksport polskiego mięsa, ale kwestią czasu było embargo na owoce i warzywa. SLD proponował zwołanie spotkania unijnych ministrów rolnictwa, którzy postanowiliby o sposobach obrony europejskich, a więc i polskich interesów. Poza tym od marca było dużo czasu na poszukanie innych niż rosyjski rynków zbytu, tymczasem słyszymy o tym dopiero teraz. Rząd, który idzie na wojnę, musi zadbać o rannych, bo oni niechybnie się pojawią. W tym przypadku powinien, i miał na to czas, przygotować działania osłonowe. Zamiast tego namawia do jedzenia jabłek… Sorry, taki mamy rząd, ale już niedługo będziemy mogli jednak wyciągnąć praktyczne wnioski z tej historii. Przynajmniej sadownicy i kierowcy powinni wiedzieć, na kogo głosować.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail