Winieta na cały rok miała kosztować 180 zł i odpowiednio mniej, jeśli ktoś kupowałby na czas krótszy. Opozycja i prasa urządziły nam kocią muzykę. Ustawę solidarnie odrzucili PSL, PO, PiS, Samoobrona i LPR. Ministrowie z PSL nie głosowali, za co wyrzuciłem ich z rządu. Dziś ówcześni mędrcy, pogryzając jabłka, marszczą nieskażone pamięcią czoła w głębokim namyśle, co zrobić z korkami? Jeśli już mówimy o jabłkach, które trzeba jeść "na złość Putnowi". To akcja, do której włączył się pan prezydent i ubogacił własną inwencją. Nawiązując do rosyjskiego embarga powiedział, że ogromne zainteresowanie w świecie polskimi jabłkami to jeden z sukcesów minionego 25-lecia. Otóż jest to tzw. prawda połowiczna, delikatnie mówiąc. Twórcą potęgi i znaczenia naszych jabłek na rynku był prof. Szczepan Pieniążek, w latach 1951-1983 współzałożyciel i dyrektor Instytutu Sadownictwa w Skierniewicach. To on wprowadził na nasze stoły mcintoshe, idaredy, cortlandy, lobo. Dopiero ogromna wiedza i osiągnięcia prof. Pieniążka w połączeniu z możliwościami, jakie stworzyło przystąpienie Polski do Unii, sprawiły, że jeśli chodzi o produkcję jabłek, jesteśmy tym, kim jesteśmy.
Zobacz: Bieńkowska znów zabłysnęła: Tam gdzie są bramki, tam są korki
Akcja "jedzmy jabłka na złość Putinowi" przypomina słynną "zupę Kuronia" - niby sympatyczny sposób zwrócenia uwagi na ważny problem, ale ani "zupa Kuronia" nie nakarmiła głodnych, ani "antyputinowskie" jabłka nie zwrócą 0,5 mld euro, które stracimy w wyniku embarga. Rząd, podobnie jak w przypadku autostradowych korków, gwałtownie poszukuje jakiegoś rozwiązania. Tymczasem rosyjskie embargo można było przewidzieć. Już w marcu tego roku w liście do premiera zwracałem uwagę na narastające problemy w handlu z Rosją. Wówczas chodziło o eksport polskiego mięsa, ale kwestią czasu było embargo na owoce i warzywa. SLD proponował zwołanie spotkania unijnych ministrów rolnictwa, którzy postanowiliby o sposobach obrony europejskich, a więc i polskich interesów. Poza tym od marca było dużo czasu na poszukanie innych niż rosyjski rynków zbytu, tymczasem słyszymy o tym dopiero teraz. Rząd, który idzie na wojnę, musi zadbać o rannych, bo oni niechybnie się pojawią. W tym przypadku powinien, i miał na to czas, przygotować działania osłonowe. Zamiast tego namawia do jedzenia jabłek Sorry, taki mamy rząd, ale już niedługo będziemy mogli jednak wyciągnąć praktyczne wnioski z tej historii. Przynajmniej sadownicy i kierowcy powinni wiedzieć, na kogo głosować.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail