To wyjątkowo przykry początek roku szkolnego. Inflacja jest wyższa niż przewidywali eksperci, a tymczasem premier Mateusz Morawiecki uważa, że pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy to nie są wielkie kwoty. Kamila Biedrzycka poprosiła swojego gościa o komentarz do tych słów.
- Jeśli chodzi o wypowiedź pana Morawieckiego, ona się układa w ciąg bzdur i baśni, które on niemal codziennie opowiada. Dziś Morawiecki twierdzi, że te pieniądze są bez znaczenia, a przecież pamiętamy jego triumfalne obwieszczenia, że Polska otrzyma 750-780 miliardów. Przecież samochody specjalnie zrobione, żeby sławić wielki sukces premiera ruszyły w kraj. Wtedy słyszeliśmy, że ten plan związany z KPO, plan UE, to nowy plan Marshalla. Dziś dowiadujemy się, że nic z tego nie było prawdą z tego, co mówił. Łatwo go łapać na takich kłamstwach. To, co dzisiaj mówi Morawiecki, jest dowodem na to, ze oni już zrezygnowali z tych pieniędzy. Już wiedzą, ze nie dostaną pieniędzy z KPO dopóki nie wejdą na tory praworządności, a ponieważ nie chcą tego zrobić, mogą się pożegnać z pieniędzmi. Myślę, ze powoli będą to mówić wprost Polakom – mówił Leszek Miller.
Kamila Biedrzycka zapytała także, czy opozycja ma szansę pokonać PiS w nadchodzących wyborach. Leszek Miller przyznał, że przejęcie władzy nie oznacza, że wszystko się w Polsce zmieni.
- Teoretycznie powinna wygrać opozycja, ale PiS też nie jest bez szans z uwagi na to, ze ich elektorat to wyznawcy. Wiara polega na tym, ze albo się wierzy albo się nie wierzy, nie ma miejsca na jakieś konstruktywne myślenie. Nie chodzi tylko o to, kto wygra, tylko kto utrzyma albo przejmie władzę. Nawet jeżeli PiS przegra, zwłaszcza minimalnie, ma instrumenty, żeby jeszcze długo walczyć. Dalej będzie ten sam pisowski prezydent, TK też będzie ten sam, NBP będzie ten sam, Telewizja Publiczna też będzie ta sama. To nie będzie proste - mówił były premier.
Sprawdź: Polska zażąda OGROMNEJ kwoty od Niemiec. Mularczyk o reparacjach wojennych
Leszek Miller podkreślił też, że jest zwolennikiem jednej listy opozycyjnej, na czele z szefem największego ugrupowania opozycyjnego, choć nie wie, czy to rozwiązanie jest możliwe.
- Przyszłym premierem powinien być szef zwycięskiego ugrupowania, a wszystko wskazuje na to, że tym szefem będzie Tusk, to on powinien być premierem - stwierdził polityk.