Leszek Miller

i

Autor: archiwum se.pl

Leszek Miller: Pośród polskiego ptactwa kłębiącego się wokół Majdanu Niepodległości przeważają bażanty

2013-12-03 18:16

Cokolwiek stanie się na Ukrainie, jedno jest pewne – Ukraina wyjdzie z tego wirażu poturbowana. Jeszcze bardziej pęknięta niż jest. Bo przecież to nieprawda, że cały naród ukraiński pragnie integracji z Unią Europejską. Czy to się komuś podoba, czy nie, połowa Ukraińców pragnie zacieśnienia stosunków z Rosją. Ukraińcy sami więc muszą zdecydować: unia celna z Rosją, Białorusią i Kazachstanem, albo unia z Unią. Wybór tylko pozornie jest prosty.

Co najmniej 40 proc. produkcji ukraińskiego przemysłu idzie na Wschód, do samej Rosji 25 proc. 16 gałęzi przemysłu cały swój eksport kieruje do Rosji. I są to nie tylko zakłady produkujące materiały promieniotwórcze, reaktory, izotopy, czy samoloty. Także lakiery, płyty betonowe. Eksport do Rosji serów, czekolady, samochodów, lokomotyw i produktów 20 innych branż stanowi ponad 50 proc. ukraińskiego eksportu tych wyrobów. Rosja traktuje Ukrainę prestiżowo, ale moim zdaniem nie zerojedynkowo.

Jeśli dojdzie do wniosku, że Ukraina jest dla niej za droga, to da sobie radę bez niej. Ukraina bez Rosji, radę sobie da, ale tylko jeśli będzie włączona w struktury europejskie. Studenci z Majdanu Niepodległości mogą być romantyczni, przywódcy kraju nie mogą. Ukraińscy prezydenci od Kuczmy począwszy najchętniej widzieliby układ, który pozwoliłby im ciągnąć korzyści z Rosji i z Unii jednocześnie. Ale tak się nie da.


Jednak klucze do Ukrainy nie leżą w Moskwie, tylko w Brukseli. Jak powiedział architekt rozszerzenia z 2004 roku Gunter Verheugen, to „Unia Europejska nie potrafiła stworzyć czytelnej i przekonującej strategii wobec Ukrainy”. Mój przyjaciel ma rację. W projekcie umowy stowarzyszeniowej, która miała być podpisana w Wilnie nie ma nawet słowa o dalekiej choćby perspektywie przystąpienia Ukrainy do UE. Ukraina nie potrzebuje pustych deklaracji, potrzebuje za to zapewnienia dostaw energii - żeby ludzie w zimie nie umarli z zimna i głodu, potrzebuje transeuropejskich sieci energetycznych, inwestycji, otwarcia europejskiego rynku.

Niech więc Bruksela wreszcie powie, czy zamierza przyjmować nowe kraje, czy nie, a zwłaszcza, czy ma na to pieniądze. Niech powie, czy stać ją na integrację z Unią. Przywołany już tu Gunter Verheugen powiedział także, że wiele przemawia za tym, by włączyć Rosję do rozmów UE z Ukrainą. Jego zdaniem ofertą wobec Moskwy mógłby być pomysł stworzenia zintegrowanego europejskiego obszaru ekonomicznego. Uważam, że jest to wielka wizja, o którą warto się bić, ale żeby ona się kiedyś ziściła, trzeba, aby Bruksela rozmawiała z Rosją.

Polska miałby tu ogromne pole do popisu, niestety sporo polskich polityków woli grać dziwne role. Plącząc się pod nogami Kliczki nie widzą nawet, iż pośród powodzi flag łopoczących nad kijowskim Majdanem, gęsto jest od flag nacjonalistów ze „Swobody” i czerwono-czarnych flag banderowców. Tych, którzy pod hasłem „Sława Ukrainie! – Herojam Sława!”, na zachodzie swego państwa i na wschodzie Polski próbowali zbudować swój czysty etnicznie raj.

Na Ukrainie, poza nadzieją na integrację z Unią Europejską, budzą się również demony. Odnoszę niemiłe wrażenie, że pośród polskiego ptactwa kłębiącego się wokół Majdanu Niepodległości przeważają bażanty. Próżno szukać tam orłów, czy choćby sokołów.

Leszek Miller