Wniosek o areszt motywowano obawą matactwa, choć jednocześnie prokurator uważa, że zebrany materiał dowodowy jest bardzo solidny i mocno obciążający Piniora. Ewentualne próby mataczenia z jego strony nie byłyby więc udane.
Nie wiem, co znajduje się w aktach i jaki będzie wyrok sądu. Nie zamierzam wypowiadać się w kwestii winy lub niewinności Piniora. To, co zwróciło moją uwagę, to reakcja środowiska solidarnie broniącego swego kolegę. Kontrastuje to z zachowaniem lewicowych kręgów, które nader chętnie przyłączały się do polowań na własnych członków, idąc po tropach podrzucanych im przez wrogie otoczenie.
W przypadku Józefa Piniora słowa o jego "krystalicznej uczciwości", "wysokich wartościach moralnych", "szlachetnym" i "niezłomnym" charakterze padały w niemal każdym komentarzu. Jacek Żakowski deklarował, że jest gotów położyć swoje miesięczne zarobki na stole i zagwarantować, że Pinior niczego złego nie zrobił, dodając wymownie, że sprawa "śmierdzi na sto kilometrów". Pan redaktor wyłożył przy tej okazji swoje rozumienie prawa, podając, że twierdzenia typu: "wszyscy jesteśmy równi wobec prawa" i "wszyscy mamy równe żołądki" są tak samo skrajnie populistyczne. Jednym bardziej ufamy i mamy powinność to zaufanie okazywać, a innym nie i dotyczy to także aparatu państwa. Po tej równościowej deklaracji lepiej rozumiem Żakowskiego, który przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi objawił się w roli prokuratora amatora. Oczekiwał, że pójdę za kraty w związku ze sprawą tzw. więzień CIA. - Leszek Miller raczej będzie miał za główny cel uniknięcie kryminału niż walkę o budowanie nowej lewicy - wieszczył dziennikarski autorytet. To jest główna treść jego polityki. Jak uniknąć odpowiedzialności - dodawał. Zrezygnowanym tonem dorzucał, że prokuratura chyba nie pomoże i nie pójdę siedzieć. Szkoda - biadolił.
W tej sprawie Żakowski działał ramię w ramię z Józefem Piniorem. Bohater Solidarności kłamliwie twierdził, że istnieje dokument z moim podpisem, który reguluje funkcjonowanie w Polsce ośrodka będącego więzieniem śledczym CIA. Pinior najpierw oświadczył, że widział mój podpis pod tym papierem, później oznajmił, że nie widział, tylko wie o jego istnieniu. Na pytanie, skąd czerpie taką wiedzę, nie chciał udzielić odpowiedzi.
Powyższy wątek nie ma rzecz jasna żadnego związku z obecnymi kłopotami byłego senatora. Wobec Piniora należy stosować zasadę domniemania niewinności. Czy jest winien, czy nie - o tym zdecyduje sąd. Z tym tylko że ta słuszna zasada musi być stosowana powszechnie i wobec wszystkich.
Zobacz: Dr Jan Sowa o triumfie populizmu: Tysiącletniej Rzeszy nie będzie