Leszek Miller: Pilot Miłosz uratował nam życie, prokuratura chce wznowienia procesu

2010-08-25 12:45

W marcu tego roku Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie wydał wyrok w głośnej sprawie ppłk. Marka Miłosza. 4 grudnia 2003 roku śmigłowiec prowadzony przez niego rozbił się w lesie pod Piasecznem. Tylko brawurowy manewr pilota, który za pomocą autorotacji zdołał złagodzić impet uderzenia o ziemię, nie doprowadził do większej tragedii.

Uczestnicząc w feralnym locie, wielokrotnie miałem okazję dziękować pułkownikowi Miłoszowi za uratowanie życia mnie i moim współpracownikom. Wyrażałem też pewność, co do jego najwyższych kwalifikacji. I choć wszyscy na pokładzie zostali solidnie pokiereszowani, to uniknęli najgorszego. Miałem nadzieję, że Marek Miłosz zostanie uniewinniony i bez przeszkód będzie mógł latać dalej.

Tak też się stało, choć po siedmiu latach. Sąd uznał, że ppłk Miłosz miał prawo nie wiedzieć o niekorzystnych warunkach pogodowych panujących feralnego dnia wokół Warszawy. Mówiła o tym cywilna prognoza meteo, ale pilot nie miał do niej dostępu, bo korzystał z wojskowej, która przed możliwością oblodzenia nie ostrzegała. To właśnie oblodzenie spowodowało wyłączenie pracy silników maszyny i konieczność awaryjnego lądowania. Sąd ustalił, że załoga w czasie lotu sprawdzała temperaturę, a jej odczyty nie rodziły konieczności włączania instalacji przeciwoblodzeniowej.

W uzasadnieniu wyroku sąd podkreślił, że sprawę należy oceniać na podstawie wiedzy pilota w trakcie lotu, a nie późniejszych ekspertyz. Zauważył też, że w wyniku manewru pilota udało się przekierować maszynę z terenu zabudowanego na las i wszyscy przeżyli oraz zakończyli już długotrwałe leczenie. "Uczestnicy lotu podkreślali, że zawdzięczają Miłoszowi życie" - dodał sędzia. Ze swej strony dodam, że gdybym mógł wybierać pilota na lot o trudnych warunkach, wybrałbym płk. Miłosza.

Po wyroku sądu szczęśliwy Miłosz przyjmował gratulacje. Przedwcześnie. Kilka dni temu, tuż przed upływem terminu, prokuratura odwołała się od orzeczenia uniewinniającego. Proces zostanie wznowiony, mimo że i tak trwał o wiele za długo. Rzecznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski, który zginął w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem, zwracał uwagę, że rozwlekłość postępowania karnego w sprawie Miłosza przyjęła niepokojące rozmiary. W jego ocenie pilot - choć został uniewinniony - poniósł karę bez wyroku sądowego. Przez siedem lat żył w stanie ciągłego oskarżenia. Rzecznik powiedział, że system polskiego prawa karnego wytworzył mimochodem dodatkową karę, która polega na byciu podsądnym czy podejrzanym przez wiele lat.

W podobnych warunkach atmosferycznych w październiku 2001 roku rozbił się w Czechach identyczny śmigłowiec. Tak jak w moim wypadku nikt nie zginął. Maszyna przewoziła 12 pasażerów, w tym czeskiego kosmonautę Vladimíra Remka i goszczącego w Czechach kosmonautę z USA Eugene Cernana, ostatniego człowieka, który postawił stopę na Księżycu. Przyczyną katastrofy było nagłe zatrzymanie się obu silników. Podczas awaryjnego lądowania pilot dokonał podobnego wyczynu jak Marek Miłosz. Tyle że w łatwiejszych warunkach. Czescy eksperci wykluczyli błąd pilota. Za przyczynę wypadku uznano anomalie pogodowe, które doprowadziły do oblodzenia silników i ich uszkodzenia przez bryłki lodu. Wymiar sprawiedliwości podzielił to stanowisko, orzekając, że wypadek został spowodowany przez awarię techniczną. Postępowanie sądowe przeciwko pilotowi zostało umorzone. Czeska prokuratura nie apelowała...