Leszek Miller: Orły i Biedronki

2012-06-20 4:00

Już na drugi dzień po tym, jak Krecik pokonał Reksia, politycy rzucili się na gałę i zaczęli ją "haratać". Ożyła na nowo zajadła dyskusja o potrzebie zmian w PZPN. Ogólny wydźwięk jest taki, że zdaliśmy na 100 procent egzamin jako kraj, jako kibice, nawet jako sportowcy, ale PZPN egzaminu nie zdał.

Każdy ma przed oczami stołek Laty, piłkarze zaś jakby zniknęli z pola widzenia. Tymczasem to oni uganiają się za piłką po boisku. Lato, owszem, biegał kiedyś po murawie, i to tak skutecznie, że jest jedynym w historii polskim królem strzelców na mistrzostwach świata i miną dekady, nim kolejny polski piłkarz powtórzy jego sukces. PZPN ma futbolistom stworzyć warunki do gry i wybrać dobrego trenera. Kamery telewizyjne towarzyszyły piłkarzom na długo przed pierwszym gwizdkiem. Były z nimi na obozie w Turcji i w austriackich Alpach. Widzieliśmy, jak odpoczywają i jak trenują, a w tle - w jakich warunkach. Komfortowych. Czyli PZPN zrobił swoje. A, prawda - prezes Lato nie dał piłkarzom biletów - tyle, ile potrzebowali i wtedy, kiedy potrzebowali. To ich denerwowało i rozpraszało. Fakt - jak człowiek zły, to gra się nie klei. Prezes Lato nie ułatwia sobie sytuacji. Jego mruknięcie, że jeśli Błaszczykowski chciał posadzić żonę w loży, to mógł jej sam kupić bilety, bo stać go na to, przypomina słynne: "Trzeba się było ubezpieczyć"… I bez dwóch zdań trudne jest do obrony.

W każdym razie ton został już podany: odnieśliśmy sukces organizacyjny, stadiony mamy piękne, Euro było wielkim świętem, niestety popsuł je PZPN i Lato osobiście. Wielosettysięczne strefy kibica, entuzjazm rodaków to rzeczywiście bardzo, ale to bardzo fajna sprawa. Obyśmy tylko nie zapomnieli, że wprawdzie Polska opuściła EURO, ale EURO nie opuszcza Polski. Mistrzostwa trwają dalej i do ostatniego dnia jesteśmy ich współgospodarzami. Niech nie znikną biało-czerwone flagi z samochodów, niech nie znikną szaliki, niech trwa wspólna radość z piłki nożnej, niech nie przemija satysfakcja, że najlepsi piłkarze Europy spotkali się w Polsce. Tym bardziej polityczna ferajna powinna hamować wyraźne zapędy dokonania zamachu w PZPN. Otóż to sam związek zdecyduje, czy chce mieć innego prezesa i zgodnie ze swoim prawem dokona tego już w październiku. To jest ostatnia już chyba organizacja, która nie poddała się ani AWS, ani PiS, ani PO. PZPN jest stowarzyszeniem i członkiem UEFA, która czuwa, by samorządność stowarzyszenia nie ulegała prawu silniejszego. Dopóki PZPN nie łamie ustawy o sporcie z 2010 roku i własnego statutu, dopóty wszystkie ręce będą za krótkie. Przepiękna jak Stadion Narodowy pani minister Mucha zapewnia, że ma dla pana Laty pewne propozycje. Nietrudno się domyślić jakie. Lato, ze wszystkimi swoimi wadami, jest jednak prezesem wybranym w demokratycznych, wewnątrzzwiązkowych wyborach. Albo trzeba to uszanować, albo go "odspawać", co z prawem nic nie będzie miało wspólnego. Dla największych admiratorów demokracji w tej części świata jest to dylemat nierozwiązywalny. W cieniu Laty ginie jednak prawda o "naszych chłopcach". Otóż polska drużyna na EURO 2012 była jak autostrada A-2, prawie gotowa. Piłkarze zaś swoje najlepsze występy zaliczyli w filmikach reklamowych. Niestety, przesłanie tych filmików się ziściło: Orły były u Górskiego, u Smudy - Biedronki.