Nie ulega wątpliwości, że zasługi prezydenta dwóch kadencji są olbrzymie. Ma on jednak zasadniczą wadę. Nigdy nie należał do UD ani do UW, co eliminuje go nie tylko z tytułu "ojca", ale nawet "bobasa" demokracji. Prezydent Kwaśniewski musi przyjąć do wiadomości, że Bronisław Komorowski dokonał istotnej poprawki w historii.
Grupą założycielską nowej Polski uczynił swoich znajomych z partii, w której kiedyś był sekretarzem generalnym, a datę zakończenia najbardziej płodnej części polskiej transformacji ukoronował rządem Hanny Suchockiej.
Przeczytaj koniecznie WSZYSTKIE FELIETONY Leszka Millera >>>
To rzeczywiście świetny symbol. Po pierwsze - gabinet pani premier już w stanie dymisji zawarł konkordat z Watykanem, którego treść, aż do momentu jego podpisania, była ścisłą tajemnicą. Oznaczało to złamanie ówczesnej konstytucji, która nakazywała, aby tego rodzaju akt prawny był przyjmowany w drodze ustawy, a nie rządowej umowy międzynarodowej.
Po drugie - sytuacja w kraju była tak fatalna, że wniosek o odwołanie solidarnościowego rządu złożyła sama Solidarność, w osobie posła Alojzego Pietrzyka. Krewki górnik po latach wyznał, że próbowano go przekupić dożywotnią posadą w Polskim Komitecie Olimpijskim, aby tylko wycofał wniosek. Po trzecie - do historii przeszedł Zbigniew Dyka, który zasiedział się w ustronnym miejscu i w ten sposób odebrał rządowi decydujący głos, który uchroniłby go przed upadkiem.
Nie wiem, czy "krewni i znajomi królika", którzy pospieszyli na spotkanie do Pałacu Prezydenckiego z okazji wyborczego sukcesu z czerwca 1989 wiedzieli, że jego gospodarz nie brał w nim udziału. Jak kilka lat temu wyznał Bronisław Komorowski, nie udał się on do urn na "znak protestu przeciwko kompromisowi z komunistami". - Byłem radykałem nieakceptującym ewolucyjnej drogi przemiany Polski i dzisiaj się tego wstydzę - oświadczył prezydent i dodał: - Warto było zawrzeć polityczny kompromis z politycznymi przeciwnikami.
To trafne słowa, tyle że przeciwnicy zniknęli. Przekonamy się o tym chociażby przy okazji kolejnej rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych, gdzie jak zwykle okaże się, że Marian Jurczyk w Szczecinie, a Lech Wałęsa w Gdańsku podpisali postrajkowe ustalenia sami ze sobą. Partnerzy dwóch przywódców Solidarności ze strony władz PRL - Mieczysław Jagielski i Kazimierz Barcikowski - nie wystąpią w relacjach z tamtych wydarzeń. Wystąpi natomiast znana aktorka, która ogłosi, że 4 czerwca upadł komunizm. Nawiasem mówiąc, oświadczyła to 28 października, a nie 4 czerwca 1989 roku i nie spontanicznie, jak się zwykle uważa, tylko w nagranym wcześniej materiale.