Przyjemnie jest posłuchać psa gadającego w ludzkim języku. Polszczyzna moich psów nie jest szczególnie barokowa, przypomina raczej język telewizyjnych setek, gdzie obowiązuje zasada "najprościej jak się da, a najlepiej jeszcze prościej". To rzecz jasna wpływ oglądania telewizji, jako że wygodna i ulubiona przez psiaki kanapa ustawiona jest naprzeciw telewizora. Pełno jest w nim polityki, więc Lola kategorycznie wykluczyła rozmowy na ten temat. Zamiast tego dowiedziałem się, że mam być mniej poważny, częściej spędzać czas na wspólnych spacerach, zabierać na samochodowe i rowerowe przejażdżki oraz przymykać oczy na dyskretne dokarmianie przez przyjaciół. Lola lekko zmieszana dodała też, że od czasu, kiedy dałem jej polizać palec umoczony w piwie, ceni sobie zalety tego napoju i chętnie coś łyknie. Nie omieszkała wyrazić oburzenia na wszędobylskie koty, które z wyniosłą pogardą dla psów włóczą się pod naszymi oknami. "To zamach na święte prawo własności i lokalną konstytucję" - orzekła surowo. Terry z kolei z pewną irytacją oznajmił, że niechęć jego przyjaciółki do kotów jest powszechnie znana i najlepiej oddana w zdaniu: "Najpierw pies nie lubi kota, a dopiero potem szuka argumentów". Koty, jak wiadomo, są wredne, uważają, że zawsze trzeba postępować w myśl zasady "nieważne, co zrobiłeś - zawsze próbuj, by wyglądało to na sprawkę psa", ale on osobiście jest zwolennikiem jakieś formy koegzystencji i wyrzeczenia się agresji. Oczywiście poszczekać zawsze można, ale polowania czy krwawe utarczki to już nie. Jeśli zaś chodzi o piwo, to przypomina, jak przed laty siedział w barze z moimi kolegami w zaprzyjaźnionej restauracji, a ja szukałem go nieprzytomnie w pobliskich chaszczach. Tak sobie gadaliśmy w poprzednią noc wigilijną i fajnie, że kolejna pogaducha przed nami.
Zobacz także: Polacy chcą Kaczyńskiego na premiera? Szydło im się nie podoba