Leszek Miller

i

Autor: Piotr Piwowarski

Leszek Miller: Ludzkim głosem

2015-12-23 3:00

Jutro Wigilia, więc moja suczka Lola i piesek Terry przygotowują się do tradycyjnego pogadania. Od kilku dni odbywają poufne narady, rzucają tajemnicze spojrzenia i uśmiechają się porozumiewawczo. To, że zwierzęta potrafią mówić w noc wigilijną, jest oczywiste. Kiedy mały Jezus przyszedł na świat, to właśnie one przekazywały Dobrą Nowinę. Wprawdzie były to konie, owce czy krowy, ale lingwistyczne umiejętności szybko przeniosły się na psy. Niestety mówią tylko raz w roku, w pozostałe dni posługując się mową ciała, gdzie język ukryty jest w ogonie. Nie tylko język, także uśmiech, serce, a nawet dusza. Mój znajomy mawia, że pies w ciągu sekundy potrafi wyrazić więcej swoim ogonem niż jego pan językiem w ciągu godziny.

Przyjemnie jest posłuchać psa gadającego w ludzkim języku. Polszczyzna moich psów nie jest szczególnie barokowa, przypomina raczej język telewizyjnych setek, gdzie obowiązuje zasada "najprościej jak się da, a najlepiej jeszcze prościej". To rzecz jasna wpływ oglądania telewizji, jako że wygodna i ulubiona przez psiaki kanapa ustawiona jest naprzeciw telewizora. Pełno jest w nim polityki, więc Lola kategorycznie wykluczyła rozmowy na ten temat. Zamiast tego dowiedziałem się, że mam być mniej poważny, częściej spędzać czas na wspólnych spacerach, zabierać na samochodowe i rowerowe przejażdżki oraz przymykać oczy na dyskretne dokarmianie przez przyjaciół. Lola lekko zmieszana dodała też, że od czasu, kiedy dałem jej polizać palec umoczony w piwie, ceni sobie zalety tego napoju i chętnie coś łyknie. Nie omieszkała wyrazić oburzenia na wszędobylskie koty, które z wyniosłą pogardą dla psów włóczą się pod naszymi oknami. "To zamach na święte prawo własności i lokalną konstytucję" - orzekła surowo. Terry z kolei z pewną irytacją oznajmił, że niechęć jego przyjaciółki do kotów jest powszechnie znana i najlepiej oddana w zdaniu: "Najpierw pies nie lubi kota, a dopiero potem szuka argumentów". Koty, jak wiadomo, są wredne, uważają, że zawsze trzeba postępować w myśl zasady "nieważne, co zrobiłeś - zawsze próbuj, by wyglądało to na sprawkę psa", ale on osobiście jest zwolennikiem jakieś formy koegzystencji i wyrzeczenia się agresji. Oczywiście poszczekać zawsze można, ale polowania czy krwawe utarczki to już nie. Jeśli zaś chodzi o piwo, to przypomina, jak przed laty siedział w barze z moimi kolegami w zaprzyjaźnionej restauracji, a ja szukałem go nieprzytomnie w pobliskich chaszczach. Tak sobie gadaliśmy w poprzednią noc wigilijną i fajnie, że kolejna pogaducha przed nami.

Zobacz także: Polacy chcą Kaczyńskiego na premiera? Szydło im się nie podoba