Język, którego używają młodzi muzycy z Bytomia, jest wzięty żywcem z ulicznych demonstracji. Dla części społeczeństwa jest to słownictwo nie do przyjęcia. Najbardziej rzecz jasna zgorszeni są politycy PiS i księża, dla których treść i forma tej ekspresji w ogóle żadnego akceptowalnego przez nich poziomu nie trzyma. I chyba prędko nie zrozumieją, że te „Kwiaty Atomowe” to w pewnym sensie symbol ich generalnej, kompletnej porażki wychowawczej. Jak również symbol klęski pedagogiki obozu rządowego podporządkowanej regułom życia w państwie, w którym Ewangelia jest ważniejsza od Konstytucji.
Armia katechetów i katechetek dzień w dzień wbija młodzieży do głów swoje wartości – okazuje się ze skutkiem odwrotnym do zamierzonego. Gdzie przyczyna? W nachalnej ideologizacji szkoły i życia państwowego. Ludzie pragną być wolni, a kościelne państwo PiS proponuje im wolność na smyczy. Te dwie zblatowane instytucje - państwo PiS i Kościół - nieustannie wołające o moralność w życiu publicznym, same z moralnością są bardzo na bakier. PiS przeżarte jest korupcją, nepotyzmem, stałą praktyką przywłaszczania publicznych pieniędzy, powszechną bezkarnością. Kościół odrzuca od siebie refleksję, że samo już wymuszanie rękami władz państwowych postaw i zachowań zgodnych z jego oczekiwaniami jest niemoralne. Nie mówiąc już o przestępstwach pedofilskich, ukrywaniu ich, o postawach niegodnych kapłanów w obliczu dóbr doczesnych. Zaskoczony Kościół pyta, co się stało z katolickim społeczeństwem, ale omija najważniejsze pytanie: co się stało z samym Kościołem?
Młodzi ludzie znają odpowiedź na to pytanie, a że z natury rzeczy skłonni są do bardziej radykalnych sądów, zranione poczucie sprawiedliwości każe im wykrzyczeć to, co właśnie wykrzykują. Odnoszę wrażenie, że niewielu rządzących Polską polityków i jeszcze mniej księży pojmuje powagę tego, co się dzieje. Nie rozumieją, bo kompletnie zapomnieli o naukach pewnego Galilejczyka, którymi rzekomo się kierują.