"Super Express": - Aleksander Kwaśniewski to gwarant politycznego sukcesu, skoro i Ruch Palikota, i SLD tak zabiegały o jego względy?
Leszek Miller: - Nie wiem. To się dopiero okaże.
- Wierzy pan w ogóle w jego deklarację, że nadal chce tworzyć wspólną listę z SLD?
- Możemy współpracować w wielu różnych dziedzinach, ale sprawa wspólnych list jest zamknięta.
- Kiedy powie pan: "A niech tam! Dla dobra Sojuszu można iść do wyborów z Palikotem i Kwaśniewskim"?
- Nie ma takiej granicy. Jakiekolwiek wspólne starty są wykluczone.
- Pan jest pragmatykiem. Nie wierzę, że osobiste urazy będą silniejsze od interesu politycznego.
- Podkreślam wyraźnie - żadnych wspólnych list z Palikotem i Kwaśniewskim.
- To, że Kwaśniewski związał się z Palikotem, dyskredytuje go w pana oczach?
- Jestem głęboko zażenowany, że zniżył się do poziomu polityki uprawianej przez Palikota i chce, aby SLD poszło tą samą co pan prezydent drogą. Nie ma na to zgody.
- Pan jest zażenowany, ale pańskimi kolegami partyjnymi, którzy na gorąco komentowali polityczny wybór Kwaśniewskiego, targały emocje jak u zdradzonej żony, którą mąż zostawia dla młodszej, bardziej atrakcyjnej kobiety.
- Myślę, że pan odniósł złe wrażenie. Nie chodzi o ten typ relacji. Zwróciliśmy się z pewną propozycją, która nie została przyjęta. Rozumiem, że Aleksandrowi Kwaśniewskiemu podoba się język Palikota. Nam na pewno nie.
- To wyrazisty język Palikota urzekł Kwaśniewskiego?
- Nie jestem w stanie rozszyfrować jego motywacji. Przyjmuję jednak tę decyzję do wiadomości. Każdy ma prawo do wolnego wyboru. Ma też prawo popełniać błędy.
- Może Palikot obiecał Kwaśniewskiemu dużo więcej, niż pan chciał?
- Tego nie wiem. Na razie widzę jedynie zapowiedź tworzenia nowego PiS - Palikot i Siwiec - inicjatywy wspartej przez Kwaśniewskiego. Mamy więc trzech milionerów, których celem jest raczej projekt biznesowy, a nie poważna partia polityczna, która miałaby zająć się rozwiązywaniem problemów Polaków.
- Niektórzy interpretują wybór Kwaśniewskiego jako próbę utarcia panu nosa.
- Każdy może interpretować to, jak chce. Ja mogę powiedzieć tylko tyle - nie wiedzę nic złego w tym, że będzie kilka list lewicy.
- Mnie ta osobista interpretacja nawet przekonuje, bo nie widzę innych powodów, aby Kwaśniewski wyciągał za uszy ugrupowanie, którego poparcie w sondażach uparcie zbliżało się do granicy błędu statystycznego.
- Nie pierwszy raz podejmuje on próbę tworzenia czegoś nowego na scenie politycznej. Za każdym razem kończyło się to porażką. Przypomnę chociażby, że inspirował powstanie partii Borowskiego, a potem zaangażował się w projekt LiD. Dziś o tych projektach nikt nie pamięta i ten z Palikotem skończy się jak one. Za to SLD jest i będzie.
- Trochę pan nie docenia pana prezydenta.
- Kwaśniewski założył, że i tym razem SLD się do tego przyłączy i wykona całą pracę dzięki swoim kadrom i strukturom. Że to on będzie wszystko żyrował i do tego skorzysta jeszcze z funduszy Sojuszu. Tu się jednak przeliczył, bo tym razem nie pozwolimy się wykorzystać.
- Może nie będzie musiał was wykorzystywać. Za byłym prezydentem stoją sondaże. Ludzie go lubią, to spory kapitał.
- Byłbym bardzo zadowolony, jeśli wreszcie by wystartował w wyborach, a nie tylko kreował się na patrona kolejnej inicjatywy politycznej. Niech się sprawdzi i zobaczymy, jakie ma realne poparcie.
- Wtedy zobaczymy, który polityk jest bardziej atrakcyjny - Miller czy Kwaśniewski?
- Na pewno przekonamy się, kto ile znaczy i jakie ma poparcie.
- A Ryszard Kalisz kiedy wyleci z partii?
- Ja nie mam możliwości wyrzucenia go z SLD. Jako przewodniczący mogę go jedynie zawiesić i skierować sprawę do sądu partyjnego.
- Będzie pan to postulował?
- Nie wiem. Muszę najpierw porozmawiać z Ryszardem Kaliszem. Nie mogę opierać się jedynie na tym, co mówią media. W najbliższym tygodniu do takiej rozmowy dojdzie.
- Jest o czym rozmawiać? Nie od dziś wiadomo, że Kalisz politycznie jest wierny tylko Kwaśniewskiemu i prędzej czy później za nim pójdzie.
- Przypuszczam, że w tym tygodniu jego przyszłość w SLD się rozstrzygnie. Choć na pewno bardzo cenię go jako polityka, to jeśli będzie chciał odejść, ja go nie będę zatrzymywał.
Leszek Miller
Przewodniczący SLD