Leszek Miller

i

Autor: Wojciech Artyniew

Leszek Miller: Kto zje polską wieprzowinę?

2014-04-09 4:00

Sankcje nakładane na Rosję oraz te zapowiadane od początku budzą pytania o ich skuteczność. Prof. Robert Aumann, laureat Nagrody Nobla z ekonomii twierdzi, że nie ma żadnych historycznych dowodów, że embarga mogą zmienić politykę na pożądaną. Na przykład sankcje nałożone na Irak nie zmusiły Saddama Husajna do poluzowania dyktatury. Spowodowały tylko dodatkową śmierć 200 tys. dzieci z powodu niedożywienia. Trzeba było użyć siły militarnej, żeby reżim upadł.

A przecież Rosja to nie Irak. Rosja połączona jest ze światem zachodnim nie tylko gazociągami i ropociągami, ale też milionem nici gospodarczych. Jeśli one pękną, straty będą obustronne. Jak Rosja może odpowiedzieć na sankcje? Na pewno nie wstrzyma dostaw gazu i ropy do krajów Unii, bo przecież dla niej samej eksport surowców energetycznych jest podstawą gospodarki. W odpowiedzi na sankcje może jednak podnieść cła. Dla Niemiec sprzedaż do Rosji, to 8 proc. całego eksportu. Gdyby więc Rosja uciekła się do tego kroku, to Niemcy mogą na przykład pożegnać się z przechodzeniem na emeryturę w wieku 63 lat. Zagrożony będzie też byt kilku tysięcy firm niemieckich działających w Rosji. Dokładnie tak samo muszą liczyć Włosi, Francuzi, Anglicy.

W Polsce obowiązuje jednak inna optyka, gdyż konflikt ukraiński niczym manna z nieba spadł Platformie Obywatelskiej na samym progu kampanii wyborczej. Wstrząsana wieluset milionowymi aferami w MSW i Ministerstwie Sprawiedliwości, pogrążona w cieniu zegarków Nowaka i wygłupów Protasiewicza PO, uczyniła ze strachu przed wojną swój ważny oręż wyborczy. Nieskuteczne już straszenie PiS-em zastąpiła straszeniem wojną, która podobno jest już za progiem. W każdym razie tak blisko, że nie wiadomo, czy 1 września polskie dzieci pójdą do szkoły. Ten rodzaj kampanii wyborczej – potrząsanie szabelką i wołanie o coraz ostrzejsze sankcje – przysłania Platformie widok na złożoność całej sprawy. Powoduje, że pozując na niezłomnego obrońcę ojczyzny, przyczynia się jednocześnie do wymiernych strat gospodarczych, które ta sama, tak krzykliwie broniona ojczyzna, ponosi. Donald Tusk mówi, że jego polityka, to polityka „stanowczego pokoju”, a to co najwyżej przedpokój ze ślepą kuchnią. Rosja już nałożyła embargo na polską wieprzowinę. Za jej przykładem poszły zresztą Chiny, Tajwan, Japonia, Korea Południowa, Białoruś i Ukraina. (Co ciekawe Ukraina zamknęła swój rynek także przed polskim żywcem wołowym). W roku 2013 na handlu wieprzowiną zarobiliśmy tam 1,7 mld zł. Ostatnio Rosja zrobiła kolejny krok i uprzedziła kraje Unii, by nie wprowadzały na jej rynek wyrobów wykonanych z użyciem polskiej wieprzowiny. To może oczywiście postawić nas w obliczu dalszych strat.

Pod pretekstem jakichś bakterii jelitowych zablokowano rosyjski rynek również przed wyrobami mlecznymi firmy Mlekovita, na marginesie – to nie pierwsza polska firma mleczarska wypchnięta z rosyjskiego rynku.

Według prezesa Świętokrzyskiej Izby Rolniczej niektórym gospodarstwom tego regionu już w oczy zagląda bankructwo. Oprócz hodowców świń tracą też sadownicy, bo na skutek spadku wartości rubla i hrywny sprzedaż jabłek jest nieopłacalna i ustała. Polscy eksporterzy mają przy tym poczucie osamotnienia i braku pomocy ze strony rządu.

Minister Sikorski mówi, że będzie szczęśliwy, kiedy w Polsce będą stacjonowały dwie ciężkie brygady NATO… Tylko, czy takie dwie brygady są w stanie zjeść rocznie wieprzowiny  za 1,7 mld.?