PO obsadziła wszystkie najważniejsze stanowiska w państwie od ministrów do wojewodów, ambasadorów, zarządy spółek, publiczne media, a także zapowiadała głębokie zmiany ustrojowe, jak uchwalenie nowej konstytucji, zniesienie Senatu, zmniejszenie liczby posłów, lustrację obywateli. Nie bardzo tym się przejmowano, bo przecież PO wolno więcej. Poruszam ten temat, bo zalewa nas fala hipokryzji na tle wyboru sędziów do Trybunału Konstytucyjnego. Rzecz jasna prezydent Duda nie mógł nie przyjąć ślubowania wybranych w poprzedniej kadencji sędziów, tak samo jak nie może odmówić zaprzysiężenia ministrów, nawet jeżeli mu się bardzo nie podobają. Niemniej jednak całe zamieszanie zaczęło się od manipulacji PO, która chciała obsadzić wolne miejsca w TK nie tylko w poprzedniej, ale i obecnej kadencji Sejmu. Wołanie, że oto teraz dokonuje się zamach stanu, a demokracja umiera, to histeryczna przesada, której nie warto ulegać. Sądy konstytucyjne na całym świecie są upolitycznione, a ich praca i tryb wyłaniania członków budzą spory i kontrowersje. Wystarczy popatrzeć na Włochy, gdzie mimo trzydziestu głosowań parlament od kilku miesięcy nie może wybrać trzech sędziów TK, brakujących do jego pełnego składu. Tylko poważnym rozstrojem nerwowym można wytłumaczyć inicjatywę wiecu 13 grudnia pod domem Jarosława Kaczyńskiego. Ma to być wyraz protestu obywateli wobec nieliczenia się PiS z regułami demokracji i opinią publiczną.
Wśród inicjatorów tego wydarzenia są ludzie, którzy w poprzedniej kadencji Sejmu bez żadnych skrupułów odrzucali już w pierwszym czytaniu obywatelskie projekty ustaw, pod którymi zbierano setki tysięcy podpisów. No i symbolika 13 grudnia. Co właściwie ma uosabiać Kaczyński? Jaruzelski, wprowadzając stan wojenny, zablokował radzieckie dywizje szykujące się do zmiażdżenia polskiego zrywu. Jak ocenia CIA, interwencja kosztowałaby życie 200 tys. Polaków. A co ma zablokować albo kogo ocalić prezes PiS? Pacyfikacja Polski była przygotowana w najdrobniejszych szczegółach łącznie z internowaniem Jaruzelskiego. Aresztowania generała miał dokonać inny generał, Władisław Aczałow, który dowodził jednostką wyspecjalizowaną w takich akcjach. Czy Kaczyńskiemu grozi jakieś aresztowanie? Rządy generała skończyły się porozumieniem przy Okrągłym Stole i wejściem Polski na drogę demokracji i gospodarki rynkowej. Kaczyński ma to powtórzyć jeszcze raz?
Czytaj: Korwin Mikke: Kłamstwo z Kioto