Dowiodły one, że wzrost napięcia politycznego przekłada się na frekwencję, która była większa o ponad 2 mln osób niż cztery lata temu. Najwięcej na wyższym procencie głosujących zyskało Prawo i Sprawiedliwość. Wyborcy uznali, że mają czego bronić. Wnioski z wysokiej temperatury sporu politycznego, transferów socjalnych i retoryki godnościowej posłużą na pewno partii Kaczyńskiego w planowaniu tegorocznych akcji wyborczych. Podobnie jak to, że w 107 miastach, gdzie prezydenci byli wybierani bezpośrednio wygrały komitety lokalne. Niepartyjni kandydaci zwyciężyli w 80 dużych miastach. Niezrzeszeni wzięli także 85 procent posad burmistrzów i 80 procent stanowisk wójtów. Wyborcy, którzy na nich głosowali stanowią znaczącą siłę polityczną i wszystkie partie będą zabiegać i ich względy.
W ubiegłym roku obóz rządzący przekonał się boleśnie, że niezależnie od szumnych zapowiedzi o wstawaniu z kolan musi liczyć się z otoczeniem zewnętrznym. Nowelizacja ustawy o IPN doprowadziła do zderzenia się z Izraelem i Stanami Zjednoczonymi. O ile w przypadku Tel Awiwu pojawiła się groźba konfliktu dyplomatycznego to ze strony Waszyngtonu do zmiany stanowiska polskich władz wystarczyła tylko zapowiedź odmówienia spotkań na wysokim szczeblu. Podobnie stało się w odniesieniu do konfliktu z Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Stanowisko TSUE spowodowało kolejną nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym i wycofanie się z krytykowanych przez luksemburski Trybunał regulacji.
Miniony rok dostarczył licznych afer korupcyjnych, przykładów nadużywania władzy i nepotyzmu, które ostatecznie zerwały z PiS maskę umiaru, pokory i rozsądku. Sprawy KNF, SKOK-ów i NBP będą żyły nadal, a ujawniane szczegóły jeszcze nie raz rozpalą opinię publiczną. Tak jak wiadomość o zarobkach asystentek prezesa NBP nazwanych już pieszczotliwie „Pixie" i "Dixie", kasujących miesięcznie po 65 tys. złotych. Ładne pensje także w 2019 roku, czyż nie?