Zwłaszcza że kasa nie pochodzi z funduszy prywatnych ani partyjnych, a podatków płaconych przez wszystkich obywateli. Wprawdzie elektorat PiS w 25 proc. uważa, że na transfery socjalne rząd ma jakieś „swoje” pieniądze, ale to tylko ułatwia polityczne uwodzenie. Zamysł Kaczyńskiego jest więc prosty. Zarówno kampanie do europarlamentu, jak i do Sejmu, i Senatu mają dotyczyć problemów wewnętrznych i pomijać, jak się da, problematykę europejską. Kandydaci do PE będą chętnie mówić o rozszerzeniu 500 plus na pierwsze dziecko, trzynastym świadczeniu dla emerytów, odbudowie połączeń autobusowych, a o wiele mniej ochoczo o dalszej integracji europejskiej i roli Polski w tym procesie. Koalicja Europejska odwrotnie. Musi twardo trzymać się tematów dotyczących teraźniejszości i przyszłości Europy, adresując debatę o propozycjach socjalnych na jesienne wybory parlamentarne.
Wczoraj głos w sprawie przyszłości Unii Europejskiej zabrał prezydent Francji. Wzmocniony lepszymi notowaniami w konflikcie z „żółtymi kamizelkami” Emmanuel Macron wezwał do europejskiego odrodzenia, uznając, że od czasów II wojny światowej Europa nie była jeszcze tak zagrożona. Według Macrona symbolem tego jest brexit, który uosabia kłamstwo i nieodpowiedzialność. Kto powiedział Brytyjczykom prawdę o ich przyszłości po wyjściu z UE? Kto im mówił o utracie dostępu do rynku europejskiego? Kto wspomniał o zagrożeniach dla pokoju w Irlandii po powrocie do granicy z przeszłości? – pyta nie bez racji Macron, wskazując na straszydła nacjonalizmu, demagogii i populizmu. Te upiory obecne też są w Polsce. Trzeba się z nimi zetrzeć w batalii wyborczej w poczuciu, że przystąpiliśmy do Unii z wyboru historycznego i strategicznego. W przekonaniu, że Polska jest naszą ojczyzną, a Europa wspólnym i bezpiecznym domem.