Widzowie TVP, najpowszechniej przecież oglądanej, nie usłyszeli o tym ani słowa. Dlaczego? Bo był to Sejmik Kobiet Lewicy, bo była to debata zorganizowana przez SLD. Z przyczyn politycznych flagowy program telewizji publicznej, jakim są "Wiadomości", okazał pogardę wobec problemów, które przygniatają ludzi, i chamstwo wobec kobiet. One chcą przyjaznego wszystkim państwa - czy to tak wiele? Państwo nigdy nie będzie "przyjazne", jeśli nie będzie jednakowo przyjazne dla kobiet i mężczyzn. W prawicowej Polsce nie można mieć złudzeń, że tylko SLD gwarantuje dokończenie emancypacji. Nie każdy w publicznej telewizji traktowany jest "z buta", tak jak Sojusz. Gdyby gdzieś odbywał się - nie trzytysięczny - powiedzmy stuosobowy zjazd kółek różańcowych z udziałem jakiegokolwiek biskupa, telewizja publiczna na pewno nie przeszłaby obok takiej wiadomości. Pośród redaktorów znajomość katolickiej obrzędowości i języka jest doprawdy imponująca. Polska nie jest wyznaniowa, ale ma wyznaniową telewizję. Problemów z dostaniem się na antenę nie ma też nigdy prezes PiS. Co prawda on sam już nie zawsze kojarzy, gdzie akurat przemawia, ale ponieważ jest najwyższym kapłanem drugiego co do ważności w Polsce "kościoła smoleńskiego", zawsze możemy być pewni jego występu w głównym programie informacyjnym. PO również, ale jest partią rządzącą i choćby z tego tylko powodu jest na antenie najczęściej. To zrozumiałe Jak i to, że PO rządzi kasą na instytucje publiczne.
SLD natomiast w głównym programie informacyjnym TVP bywa. A jak już bywa, to zawsze w towarzystwie jakieś kontrtezy, szyderstewka. Nazywają to obiektywizmem. Otóż telewizja publiczna może SLD nie lubić, ale o takich wydarzeniach, jak Sejmik Kobiet Lewicy ma obowiązek informować, bo było to wydarzenie ważne. Telewizja publiczna ze wszystkich sił buduje system dwublokowy - PO i PiS. Rozmyślnie ignoruje tę część widowni, której bliższe są wartości lewicowe niż prawicowe, choć przecież pieniądze ludzi lewicy też składają się na budżet państwa, z którego redaktorzy programów informacyjnych TVP żyją. Zdaje się nawet, że żyją ponad stan. Zanosi się, że ubiegłoroczny deficyt wyniesie - bagatela - ok. 200 mln złotych. W PLL LOT, który miał stratę o kilkadziesiąt milionów mniejszą, zmieniono prezesa. Premier Tusk zapowiedział, że LOT nie będzie workiem bez dna. A publiczna telewizja może być takim workiem, w gospodarce rynkowej ma prawa rodem z tak wyśmiewanej przez siebie przeszłości? Niby z jakiej racji? Domagamy się od ministra Budzanowskiego, żeby rada nadzorcza, w której ma on przecież swojego przedstawiciela, wyjaśniła, skąd tak ogromna strata i kto za nią odpowiada. Od tego zależy, czy SLD będzie głosował za przyjęciem sprawozdania KRRiT za ubiegły rok A swoją drogą jeśli przodkowie niektórych redaktorów telewizji patrzą z góry na rozmodlone popisy swoich progenitur, muszą się w grobie przewracać