Leszek Miller: Gdzie jest prezydent?

2014-07-23 4:00

Na początek zagadka - kto to powiedział: "Księża i biskupi mogą wydawać moralne sądy, ale muszą rozumieć, że państwo jest neutralne światopoglądowo. Jeśli ktoś łamie tę zasadę, musi się liczyć z konsekwencjami. Niezależnie od tego, kto go broni".

Państwo pewnie myślą, że pan prezydent, najwyższy strażnik konstytucji? Otóż bynajmniej. W obronie konstytucyjnej zasady świeckości państwa stanął wiceprezydent stolicy, wręczając dymisję prof. Chazanowi - do poniedziałku dyrektorowi publicznego warszawskiego szpitala. Prof. Chazan odmówił zgodnej z prawem aborcji. Mało tego, powołując się na "klauzulę sumienia", zlekceważył także nałożony w takich razach na każdego lekarza obowiązek poinformowania pacjentki, gdzie ów zabieg może wykonać.

Ten katolicki talib przedłożył swoje "sumienie" ponad tragedię matki, którą skazał na urodzenie zdeformowanego, niezdolnego do życia płodu. Kobieta oczekująca szczęścia dawania nowego życia i cieszenia się macierzyństwem została przez Chazana sprowadzona do roli inkubatora, który ma wydać na świat dziecko, które nie nadaje się do życia. Profesor Chazan nie może powoływać się na "klauzulę sumienia", bo go nie ma. Kobieta oczekiwała wsparcia moralnego, podtrzymania na duchu. Nic z tego. Nie tylko prof. Chazan się od niej odwrócił. "Nikt z żadnych ruchów pro-life, z żadnych fundacji, nikt z popierających prof. Chazana, żaden ksiądz, dosłownie nikt nie zgłosił się, żeby chociaż zapytać, jak można pomóc, co można zrobić" - mówi jej mąż.

Do obrony Chazana rzucił się oczywiście cały polski taliban. Prezydium episkopatu opublikowało oficjalne stanowisko, w którym powołuje się, a jakże, na Jana Pawła II.

Przestępstwo, jakiego dopuścił się prof. Chazan, ma nie tylko wymiar medyczny i moralny, ale też państwowy - równie ważny. Wpisuje się w ciąg zdarzeń, które są kreowane przez Kościół i mają doprowadzić do takiej "świeckości" państwa, żeby Ewangelia była ważniejsza niż konstytucja. Wyraził to oficjalnie kardynał Dziwisz w kazaniu z okazji Bożego Ciała. Po takim politycznym credo kardynała napisałem list do prezydenta Komorowskiego: "Proszę o obronę autonomii Rzeczypospolitej Polskiej i stanowczy sprzeciw wobec nacisków hierarchii kościelnej na władze naszego państwa oraz przypomnienie Konferencji Episkopatu Polski o obowiązku przestrzegania konstytucyjnych i konkordatowych zapisów dotyczących poszanowania autonomii państwa i jego niezależności od Kościoła". I co? I nic. Prezydent sadzi "dęby wolności", pisze listy z okazji otwarcia odnowionej siedziby Zespołu Pieśni i Tańca "Śląsk", z okazji 40-lecia Wielkopolskiego Muzeum Pożarnictwa i 150-lecia Bractwa Strzeleckiego, ale na mój nie odpowiedział. Pewnie go nie zrozumiał. Obawiam się, że nie rozumie też, że między innymi na skutek bezkarności moralnej takich wybryków, jakiego dopuścił się prof. Chazan, pustoszeją kościoły. Panu prezydentowi pewnie ciągle wydaje się, że autorytet moralny Kościoła jest jak skała, tymczasem "polski wkład" w ohydne afery pedofilskie, jaki wnieśli hierarchowie i zwykli księża, sprowadziły ten autorytet, zwłaszcza w oczach młodych Polaków, do wymiaru umownego. Pozwolę więc sobie zadedykować panu prezydentowi frazę z Adama Asnyka:

Wy nie cofniecie życia fal!

Nic skargi nie pomogą:

Bezsilne gniewy, próżny żal!

Świat pójdzie swoją drogą!

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail