Leszek Miller: Franciszek

2013-03-20 4:15

Przeszłość dopadła kardynała Bergoglia, arcybiskupa Buenos Aires i przewodniczącego Konferencji Episkopatu Argentyny, w dniu jego największego triumfu. W momencie, kiedy został papieżem Franciszkiem, świat ponownie usłyszał o wciąż krwawiących ranach Argentyny, o zbrodniach zadanych jej w latach siedemdziesiątych przez prawicową juntę. Zginęło wtedy 30 tys. osób.

Wielu do dziś poszukują „Matki z Placu Majowego”, kobiety, które pierwsze, w białych chustkach na głowach, będących ich znakiem rozpoznawczym, gromadziły się pod pałacem prezydenckim w niemym oczekiwaniu na wiadomości o swoich synach, mężach i braciach. Były i są wyrzutem sumienia. Kościół w Argentynie stanął wtedy przed wielkim egzaminem i zdał go tylko częściowo. Do dziś Episkopat argentyński jest oskarżany o sprzyjanie juncie, zaś sam Bergoglio o to, że jako prowincjał jezuitów zdradził dwóch swoich zakonników, pracujących wśród biedoty, zwolenników „teologii wyzwolenia”. Bergoglio zawsze twierdził, że to nieprawda. Ostatnio również rzecznik Watykanu, niejako w imieniu całego Kościoła powiedział, że nieprawdziwe oskarżenia powtarzane są przez środowiska anty-kościelne. A jednak na wieść, że Bergoglio został papieżem Graciela Yorio, siostra jednego z porwanych księży wysłała do mediów list, w którym, mówiąc oględnie, nie wyraża się o nim dobrze.

Przeszłość arcybiskupa Bergoglio nigdy już nie opuści papieża Franciszka. Dla części katolików papież już jest zawodem. Dla wiernych, którzy oczekują zmian tej instytucji, zawodem dopiero się stanie. Na razie jego pontyfikat, to „zaskoczenia” i „niespodzianki”. Decyzji żadnych jeszcze nie podjął, choć jedną zapowiedział – chwilowo nie będzie zmieniał dyrektorów poszczególnych dykasterii, czyli ministerstw w Kurii rzymskiej. Nie oznacza to jednak wcale, że nawet jeśli do jakichś zmian w przyszłości dojdzie, to pod papieżem Franciszkiem Kościół będzie inny. Bergoglio jest znany ze swych konserwatywnych poglądów, nikt więc nie pewien mieć wątpliwości, że pontyfikat Franciszka nie wyjdzie poza granice nakreślone przez jego poprzedników.

Inny papież Jan Paweł II miał  inną misję do spełnienia. Wołając w Warszawie: „Niech zstąpi duch twój”… miał na uwadze konkretny cel polityczny, a nawet geopolityczny. Dziś świat nie jest już tak nieznośnie dla Kościoła podzielony na kapitalizm i socjalizm, ale za to zglobalizował się i postawił nowe warunki. Myślę, że trudniejsze od podniesienia „żelaznej kurtyny”, będzie jej ponowne opuszczenie – nie żeby odgrodzić terytoria, ale żeby odgrodzić głowy. Choć ludzie nadal potrzebują wsparcia duchowego, to jednak Rzym jest już tylko jedną z ofert. Kościół zaś nie może pozwolić, by owce poszły do innego pasterza, tak jak nie może dopuścić do stanu duchownego kobiet, albo zgodzić się na jakąkolwiek formę regulacji urodzin. Będzie więc bronił status quo. Czyni gesty, a nie podejmuje czynów. Ostentacyjnie zwraca się ku biednym, lecz tylko ze słowami otuchy. „Ora et labora”, módl się i pracuj… Ale się nie buntuj. „Jak ja bym chciał Kościoła ubogiego, dla ubogich”, mówił Franciszek… To, co – Tadeusz Rydzyk ma wysiąść z Maybacha?… Jak ja bym chciał to zobaczyć… Ale nic z tego. „Buonasera” (dobry wieczór), które tak zachwyciło przykościelnych komentatorów, znaczy jednocześnie „buonanotte”, czyli dobranoc.