Leszek Miller: Fatalny błąd

2016-12-21 3:00

Józef Stalin, usprawiedliwiając zbrodnie i nieprawości swoich rządów, ukuł tezę, że walka klasowa zaostrza się w miarę budowy socjalizmu. W Polsce walka polityczna nasila się w miarę budowy kapitalizmu. Konflikt między dwoma prawicowymi obozami osiągnął taki wymiar, że wygasić go już niepodobna. Chyba że PiS uzna posiedzenie w sali kolumnowej za niebyłe i przeprowadzi ponowne głosowania nad ustawami: budżetową i obniżającą emerytury służb mundurowych, usuwając wszelkie argumenty na rzecz ich nielegalności. Jeśli tak się nie stanie, będziemy mieć dwa Sejmy. Jeden organizowany przez opozycję i drugi przez obóz władzy.  

Grudniowy kryzys wywołał Marek Kuchciński, który wykazał się brakiem wyobraźni i kompetencji. Marszałek Sejmu zapomniał, że jego rolą jest wygaszanie konfliktów, a nie ich tworzenie. W nieuzasadnionym trybie wykluczył z posiedzenia jednego z posłów, co stało się powodem awantury. Zamiast stać na straży praw i godności Sejmu, Kuchciński wcielił się w rolę strażnika w zbuntowanym domu poprawczym, gdzie w jednej sali zebrali się wychowawcy, a w drugiej wychowankowie dyszący wzajemną nienawiścią. Marszałek popełnił błąd i zamiast wycofać się z godnością, postanowił dalej trwać w błędzie. Sceny z politykami PiS opuszczającymi w otoczeniu uzbrojonej policji budynki parlamentu stały się symbolem tej pomyłki.

Gwoli prawdy trzeba przypomnieć, że w polskim Sejmie nie takie rzeczy się zdarzały. Józef Piłsudski nie patyczkował się z opozycją. Na posłów przeszkadzających mu wysłał policję, która za pomocą kolb karabinów usunęła krnąbrnych parlamentarzystów z sali obrad. Niewiele to pomogło. Sejm wybrał na marszałka Ignacego Daszyńskiego, który nie był faworytem marszałka. Daszyński odmówił otwarcia obrad Sejmu, kiedy w jego progach pojawili się zbrojni oficerowie Piłsudskiego.

Wracając do współczesności, wątpliwości co do prawomocności ustawy budżetowej będą miały fatalny wpływ na wszystkie obszary naszego życia, także na potencjalnych inwestorów i Komisję Europejską, która będzie bardzo ostrożna przy decyzjach uruchamiających unijne środki. Ustawa tzw. dezubekizacyjna wprowadza zasadę odpowiedzialności zbiorowej typową dla państwa totalitarnego oraz kuriozalne uprawnienie dla ministra spraw wewnętrznych, który na podstawie swojego widzimisię będzie mógł wyłączyć spod represyjnych przepisów jednych funkcjonariuszy, a drugich nie, dzieląc ich na lepszych i gorszych. Jakże przypomina to sytuację, kiedy wyżsi oficerowie gestapo przyszli do Hermana Göringa, aby zameldować mu o żydowskim pochodzeniu jego zastępcy gen. Milcha. Marszałek Rzeszy wysłuchał relacji, popatrzył karcąco na swoich gości i dobitnie oświadczył: "Moi panowie, kto jest Żydem, decyduję ja". Wygląda na to, że sądy powszechne będą miały pełne ręce roboty.

Zobacz: Para prezydencka spakowała paczki dla ubogich [ZDJĘCIA]