Duda spotka się także z biskupem Witalijem Skomarowskim z diecezji łuckiej, któremu przekaże krzyż z napisem: "Pamięci pomordowanych Polaków, mieszkańców tych ziem".
W 73. rocznicę zbrodni wołyńskiej biskup poprosił mieszkańców regionu o ujawnianie informacji o nieznanych dotychczas grobach ofiar masakry. Hierarcha wyraził przekonanie, że na polach, przy drogach i w lasach Wołynia wciąż znajduje się wiele polskich kości i zaapelował, by ludzie, którzy coś o nich wiedzą, zgłaszali to swoim duchownym. Odzew był niewielki, bo też polityka władz Ukrainy gloryfikuje morderców z UPA czy OUN, a nie ich ofiary. Specjalna ustawa przewiduje karanie więzieniem wszystkich, którzy okazywaliby lekceważenie dla weteranów zbrodniczych organizacji lub negowali celowość ich walki. Banderyzm został podniesiony do oficjalnej doktryny państwowej, a ludobójstwo wołyńskie stało się mordem założycielskim służącym nowej tożsamości Ukrainy. Ma to swój oficjalny wyraz w szkolnych programach narodowo-patriotycznego wychowania dzieci i młodzieży.
Poroszenko, uznając za bohaterów narodowych UPA i Stepana Banderę, oświadczył, że Ukraina nie powinna brać pod uwagę krytycznych opinii innych państw, w tym nawet ich oficjalnych protestów i negatywnych reakcji. Milczenie polskich czynników jest wypełnieniem oczekiwań ukraińskiego prezydenta. Poza tym prezydent Duda nie musi nic mówić. Wystarczy, że wyjdzie na ulicę. W Kijowie może pospacerować po reprezentacyjnym prospekcie imienia Bandery. We Lwowie może obejrzeć pomnik znanego polakożercy, dowódcy UPA Romana Szuchewycza. W Radzie Najwyższej może zapoznać się z uchwałą upamiętniającą czyn bojowy kawalera hitlerowskiego Krzyża Żelaznego płk. Petra Diaczenki, który na czele swoich żołnierzy mordował powstańców warszawskich. Może też rzucić okiem na świętujących weteranów i symbole uznanej w Norymberdze za organizację zbrodniczą dywizji SS-Galizien, która wśród wielu innych ma na swoim bandyckim szlaku zbiorowe morderstwo na Polakach - mieszkańcach Huty Pieniackiej.
Pan prezydent będzie udawał, że tego nie widzi. Nie będzie rozmawiał z Petro Poroszenką o kulcie oprawców i polskiej martyrologii, wszak przekazanie krzyża biskupowi w zupełności wystarczy. Szukanie i uczczenie masowych grobów niech pozostanie ruchem religijno-społecznym, a nie obowiązkiem władz ukraińskich. Dalej ugłaskiwanie banderowców będzie wynikać z antyrosyjskich fobii. Fobie to jednak najgorsza przesłanka, jaka towarzyszy decyzjom politycznym. To kierunek prowadzący do klęski.