Leszek Miller: Dlaczego Polacy biją Polaków?

2011-11-16 3:00

Tegoroczne Święto Niepodległości zapisze się obrazkami zamaskowanych ludzi wyrywających brukowe kostki, armatek wodnych, pałek i płonących samochodów. Ten dzień podzielił Polaków i ustawił po dwóch stronach barykady. W kraju, który już w XVI wieku pokazał, że jest tolerancyjny i był schronieniem dla ludzi wielu wyznań, nietolerancja dla innych poglądów i sianie nienawiści, prezentowane już choćby przy okazji tragedii smoleńskiej, przybrały niebezpieczne rozmiary.

Władze Warszawy, nieudolnie interpretując prawo, dopuściły do konfrontacji dwóch demonstracji, wykazując brak odpowiedzialności i wyobraźni. Zawsze powinno się myśleć o zadymiarzach i prowokatorach, którzy tylko marzą o okazji do wywołania burd.

Z jednej strony chcemy mieć poczucie bezpieczeństwa i pewność, iż policja je nam zapewni, a z drugiej - nie tolerujemy (i słusznie) nadużywania władzy. Widać na filmie, jak policjant bije bezbronnego, a za chwilę płonący na oczach bezradnych stróżów prawa wozu transmisyjnego jednej z telewizyjnych.

Cudzoziemcy, w większości Niemcy, którzy znaleźli się w ów świąteczny dzień na ulicach, wywołali wypowiedzi prezesa PiS atakujące naszego najbliższego sąsiada, które tak naprawdę przysłaniają ważniejszy problem - jak to się stało, że Polacy biją Polaków pod polską flagą, która jest tak samo biało-czerwona po obu stronach barykady? I dlaczego polityków nie stać na refleksje, że być może oni także, posługując się językiem walki i nienawiści w codziennym sporze publicznym, są w jakimś stopniu odpowiedzialni za narastającą frustrację, agresję, wynikającą także z poczucia braku szans u młodych ludzi, ale także - bezkarności.

Te przygnębiające wydarzenia zbiegły się z informacjami o zeznaniach prokuratora Marka Wełny, jakie złożył przed warszawskim sądem na początku miesiąca. Według medialnych przecieków, miał on zeznać, iż Święczkowski, Ziobro i Kaczmarek (Janusz), kiedy PiS rządził i budował IV RP na fundamentach aresztów wydobywczych, kazali mu szukać haków na piszącego te słowa, Oleksego z żoną, Piechotę oraz małżeństwo Kwaśniewskich. Powoływali się przy tym na jednoznaczne sugestie Kaczyńskiego. Wełna ujawnia też, jak ówczesne władze przekazywały kopie akt z jego śledztw sympatyzującym z PiS mediom. Gdy prokuratorzy nie chcieli w tym uczestniczyć, dzwonił Święczkowski i kazał "przynieść materiały w zębach, bo sprawa ma charakter wagi państwowej".

Klub SLD zwróci się o odtajnienie tych zeznań. Jeżeli okażą się one zgodne z tym, co przeciekło do prasy, podejmiemy wszelkie działania, aby już nigdy nie można było używać aparatu państwa do niszczenia politycznych przeciwników i ludzi niewygodnych. Zbyt wielu już zapłaciło za to ogromną cenę. Niektórzy nawet ostateczną