Leszek Miller dla Super Expressu: Nie przyjąłbym pod swój dach uchodźców

2017-06-29 4:00

"Kanclerz Merkel powinna poczuć się odpowiedzialna za falę imigrantów" - Leszek Miller w rozmowie z redaktorem naczelnym Super Expressu, Sławomirem Jastrzębowskim.

"Super Express": - Ogląda pan komisję Amber Gold?

Leszek Miller: - Oglądam tylko skróty, które są pokazywane w wieczornych programach informacyjnych.

- Ale Michała Tuska zapewne obejrzał pan całego?

- Całego nie, ale ten fragment uznany za najbardziej smakowity.

- Który to był fragment?

- Ten o lipie. Widziałem, jak pojaśniały wtedy twarze posłów PiS.

- Słowa Michała Tuska będą kosztowały Donalda Tuska, bo według najnowszych sondaży jego hipotetyczne szanse na zostanie prezydentem maleją.

- Ale Donald Tusk jeszcze nie wystąpił przed komisją. Zresztą zastanawiam się, czy się na to zdecyduje. Ale myślę, że tak, bo on potrafi odwrócić nawet niekorzystną sytuację.

- Sądzi pan, że Donald Tusk przyjedzie i zaczaruje swoim urokiem? I że Polacy znowu to kupią? Tego teflonowego Tuska, którego nic się nie imało?

- Tam, gdzie trzeba, to uwiedzie, tam, gdzie trzeba, to skarci. I zobaczymy, czy jego urok dalej działa.

- Donald Tusk był autorem takiego słynnego powiedzenia, że nie ma z kim przegrać. Teraz chyba to samo mógłby powiedzieć Kaczyński. PiS ma w sondażach ponad 40 proc. poparcia.

- Mógłby pójść w ślady Donalda Tuska i tak powiedzieć, ale myślę, że premier Kaczyński wie, że można przegrać i przykład Donalda Tuska to potwierdza.

- A to zdanie, że wiedzieli, że to wszystko lipa... Donald Tusk powinien zawiadomić ABW i wymagać od służb natychmiastowych interwencji? Czy też jest to pokazanie, że to państwo rzeczywiście było państwem teoretycznym, nie działało, dało pożreć oszczędności obywateli?

- To zależy, co wiedział Donald Tusk i od kogo. To ważne pytanie, które zapewne będzie mu zadane. Ale w taki czy w inny sposób powinien zobowiązać instytucje mające w swojej kompetencji tego rodzaju funkcje kontrolne, żeby interweniowały i przyjrzały się Amber Gold.

- Widzę, że wierzy pan w siłę uroku Donalda Tuska.

- Nie wiem, czy pan pamięta, ale byłem premierem i wiem, jakie są realia. Również wiem, że nie o wszystkim premier może powiedzieć publicznie, jeśli nie chce się narazić na zarzut złamania tajemnicy państwowej.

- Niektórzy mówią, że Donald Tusk jest tam zapraszany tylko po to, żeby go grillować, tylko po to, żeby pokazać go w niekorzystnym świetle.

- To oczywiste. Każda komisja śledcza ma swoją większość polityczną, która poluje na swoich przeciwników. To samo jest z komisją ds. Amber Gold. Jest PiS-owska większość polityczna, która poluje na działaczy PO, a przede wszystkim na Tuska. Bo w potocznej opinii Donald Tusk uchodzi za potencjalnego rywala Andrzeja Dudy. Co więcej, rywala, który może wygrać z urzędującym prezydentem.

- W związku z tym trzeba go grillować?

- W związku z tym trzeba maksymalnie obniżyć jego szanse.

- A komisja ds. reprywatyzacji grilluje Hannę Gronkiewicz-Waltz czy nie?

- Ma taki sam zamiar, ale też powinna odsłonić wszystkie ukrywane dotąd tajemnice. Bo to, co działo się w Warszawie, to wręcz niesłychany sznur skandali, tragedii i nieprawości. Łącznie z tym, że pani Brzeska została prawdopodobnie podpalona w Lesie Kabackim, a przez długi czas uznawano to za samobójstwo.

- Była mafia reprywatyzacyjna w Warszawie czy nie? Urzędniczo-prawnicza mafia?

- Uważam, że była mafia, która składała się z urzędników, działaczy szczebla lokalnego, prawników, pracowników wymiaru sprawiedliwości.

- Hanna Gronkiewicz-Waltz nie chce stanąć przed tą komisją i mówi, że jest ona niekonstytucyjna. Może po prostu się boi?

- Uważam, że popełnia błąd. Bo niezależnie, co myśli o tym ciele, powinna przyjść i stawić mu czoła.

- Jak sam pan mówi, ta komisja jest PiS-owska, bo większość jej członków jest powiązana z PiS. W związku z tym będzie ona nieprzychylna prezydent Warszawy.

- Tak, będzie nieprzychylna. Ale przecież ona nie zaknebluje ust Hannie Gronkiewicz-Waltz, która będzie mogła powiedzieć to, co będzie chciała. I może lansować swoją wersję zdarzeń z nadzieją, że ona trafi do opinii publicznej, przynajmniej w części.

- PO mówi, że jeżeli wygra w wyborach samorządowych, to będzie w dużych miastach przyjmować imigrantów. Zastanawiam się, czy w ten sposób Grzegorz Schetyna nie przekreślił całkowicie swoich szans...

- Przyjmowanie lub nieprzyjmowanie migrantów nie leży w kompetencjach lokalnych samorządów. To jest polityka prowadzona przez instytucje państwa, głównie przez instytucje rządowe i sam rząd. Dlatego wydaje mi się, że Grzegorz Schetyna wkłada nie swoje buty.

- Jakie jest wasze stanowisko odnośnie do imigrantów?

- Ja w tej sprawie nie wypowiadam się w imieniu SLD.

- Dlaczego?

- Bo nie pamiętam dyskusji na ten temat w łonie SLD. Mogę panu powiedzieć o swoim stanowisku.

- Chętnie wysłucham.

- Uważam, że jakąś grupę zweryfikowanych, prawdziwych uchodźców - to mogą być matki z dziećmi, syryjscy chrześcijanie - możemy do Polski przyjąć. Ale jeszcze raz podkreślam - to muszą być osoby zweryfikowane przez odpowiednie służby. I musi być 100 proc. pewności, że to są ci ludzie, za których się podają - że to rzeczywiście uchodźcy.

- Tu mówimy np. o 7 tys. osób. A ja czytałem, że dziś Włosi przyjmą 3,5 tys. imigrantów, którzy płyną do nich na statkach. I nie mają co z nimi robić. Trzy i pół tysiąca jednego dnia.

- Wie pan, jaką ja chciałem wymienić liczbę? 50.

- 50 tys.?

- Nie. 50 osób, ponieważ tzw. czarna lista, na której są Polska, Węgry i do niedawna Austria - a więc lista krajów, które nie chcą przyjmować uchodźców - została uszczuplona, bo Austriacy złożyli deklarację, że przyjmą 50 migrantów. I wtedy Bruksela wzięła ołówek i powiedziała - to my was skreślamy. To jaki jest problem, żeby Polska zrobiła to samo?

- Mówi pan, żeby po prostu przechytrzyć Brukselę?

- Nie chodzi o przechytrzenie. Po prostu Bruksela domaga się jakiegoś symbolicznego gestu. W Polsce jest 10 tys. parafii i 2,5 tys. gmin.

- Wystarczy?

- Co za problem? Tym bardziej że Kościół apeluje o wykazanie miłosierdzia i przyjmowanie tych chrześcijan. A bycie chrześcijaninem w tamtym rejonie świata to wielkie ryzyko.

- Przyjąłby pan ich pod swój dach?

- Nie.

- Bardzo stanowczo pan to powiedział.

- Bo nie akceptuję tego rodzaju polityki. Uważam, że jeśli zdecydowalibyśmy się na jakąś grupę, to w żadnym wypadku ci ludzie nie mogą zamieszkać w jakimś obozie, tylko trzeba ich rozlokować i od razu przydzielić im mieszkania, które będą wtopione w mieszkania polskich sąsiadów.

- Europa nie ma żadnego pomysłu na uchodźców. Dziś to 3,5 tys. osób, nie ma co z nimi zrobić. A przecież będą kolejni.

- Kilka lat temu kanclerz Merkel jednoosobowo, nie konsultując tego z nikim, zawiesiła procedury azylowe i powiedziała: "witajcie, damy sobie radę". Dzisiaj powinna poczuć się za to wszystko odpowiedzialna.

Nasi Partnerzy polecają