Leszek Miller

i

Autor: Piotr Kowalczyk

Leszek Miller: Cyk, cyk, cyk, cyk

2013-04-03 4:00

ZUS wypłacił pierwszą dwuskładkową emeryturę - 917 zł, na które złożyła się składaka do ZUS i do OFE. Ta część, którą wypłacono jej z OFE, wyniosła niecałe 24 zł… Pamiętacie: - Janie, Bermudy! Wtedy to działało. Wtedy każdy widział się pod palmą, z kolorowym drinkiem w dłoni. Po latach przytłaczająca większość emerytów ma do dyspozycji tylko sztuczną palmę w Warszawie.

Rzeczywistość okazuje się zdecydowanie mniej kolorowa. Po latach tylko OFE mają się dobrze, choć ciągle im mało. Tuż przed świętami ogłosiły, że najchętniej wypłacałyby swoim klientom zgromadzone przez nich pieniądze nie do końca życia, tylko przez góra dziesięć lat. To oznacza, że co prawda, umawialiśmy się (przymusowo, bo każdy musi wybrać sobie jakiś OFE, a jak nie, to mu się wybierze) na emeryturę, ale wypłaci się nam lokatę. Zatem, jeśli ktoś, powiedzmy, za rok osiągnie wiek emerytalny, to przez dziesięć lat jego emerytura będzie się składała z części ZUS-owskiej i z części z OFE. Jeśli jednak po upływie tego czasu nadal będzie uparcie żył, to już jego wina. Z OFE nie dostanie nic, tylko ZUS. Państwo o nim nie zapomni, ale tylko w skali proporcjonalnej do składki płaconej do ZUS. Święta trochę przykryły ten skandal, lecz jest już po świętach, trzeba więc larum podnosić. Róbmy coś, bo będzie nie tylko źle, ale będzie gorzej. Główny inspektor pracy informuje, że w 2010 r. 546,7 tys. Polaków pracowało na podstawie umów cywilnoprawnych, czyli umów-zleceń i umów o dzieło. W 2011 r. takich osób było już ponad milion. Dziś pracujących bez etatów jest więcej. Informacje GUS obejmują 2011 r.,więc nie dotyczą okresu, w którym bezrobocie rosło - w lutym 2013 r. skoczyło do 14,4 proc. Eksperci przewidują, że w marcu przekroczy 15 proc., czyli grubo ponad dwa miliony obywateli. To oznacza, że ciągle przybywa ludzi, którzy pracują, ale nie odprowadzają składki do ZUS. Jednocześnie zarabiają daleko niewystarczająco, żeby odkładać pieniądze na lokatę emerytalną. Zresztą, po co mieliby to robić, skoro OFE to facet, którego utrzymujemy za miliard złotych rocznie i który na dodatek gra z nami w trzy karty. Dlatego działać trzeba szybko. Ponieważ są ludzie, którzy chcą nadal płacić składkę do OFE w dotychczasowej postaci, to nie można im tego zabronić. Dlatego SLD proponuje utworzenie publicznego OFE, czyli takiego, który byłby zarządzany i nadzorowany przez państwo i gdzie przyszła emerytura byłaby przez nie gwarantowana. Obywatel miałby więc wybór - albo OFE obecne, albo to publiczne. Jeśli do publicznego OFE zapisałoby się tylko 10 proc. osób, to da to 20 miliardów złotych, które dobrze zainwestowane, mogłyby być pomnażane. Druga zmiana, którą proponujemy, to ograniczenie składki na OFE do 2 proc., co oczywiście oznacza powiększenie stawki przekazywanej do ZUS i w efekcie po latach większą emeryturę. Sprawa naprawdę jest poważna, skoro nawet główny architekt OFE prof. Góra stwierdził, że OFE chcą "wpuścić emerytów w kanał". Pierwsze reakcje ministra Rostowskiego dają nadzieję na działanie. Tylko nigdy nie wiadomo, co on wymyśli ani czy można mu wierzyć. A bomba tyka.