Przy okazji jasnogórskiego święta abp Gądecki udzielił owieczkom kilku rad na zbliżające się wybory. Właściwie nie były to rady, tylko otulone religijnym płaszczem dyspozycje polityczne do wykonania pod karą pozbawienia prawa do komunii. Przestrzegł, że wierzący polityk, podejmując niezgodne z nauką Kościoła decyzje, nie może uspokajać swego sumienia tłumaczeniem, iż odstępuje od zasad wiary dla jakiegoś dobra państwowego. To są wnyki zastawione przez abp. Gądeckiego na ministra Budkę, w które on musi wpaść.
Prezydent podpisał oto Ustawę o przemocy w rodzinie, która uważana jest przez Kościół za diabła wcielonego, promującego ideologię gender. Minister sprawiedliwości Budka musi być jej pierwszym strażnikiem. A katolik Budka? Co zrobi, jeśli okaże się, że jakiś prokurator nie zechce przykładać ręki do śledztwa przeciwko pijakowi, który tłucze żonę, bo musiałby łobuza wsadzić do więzienia, co jak wiadomo nie wpływa dobrze na podtrzymanie więzi rodzinnych? Co zrobi, gdy jakiś sędzia, niczym dr Chazan, zasłoniwszy się klauzulą sumienia, nie zechce orzekać w sprawie rozwodowej, bo rozwód jest zaprzeczeniem trwałości rodziny? Albo też jak postąpi, gdy przyjdzie mu podnieść rękę na ustawę o in vitro? To pytanie retoryczne, rzecz jasna, bo przecież rząd PO-PSL po latach uników wniósł ją pod obrady Sejmu wyłącznie z potrzeby wyborczej. Pan prezydent Komorowski wypatruje głosów elektoratu lewicy jak kania dżdżu, więc taka demonstracja otwartości na odwieczny postulat SLD może mu tylko pomóc. Żeby elektorat lewicowy nie miał złudzeń - ustawa natychmiast została skierowana do komisji sejmowych, gdzie ugrzęźnie na długo. Nie będzie więc natychmiastowym sprawdzianem siły wiary nowego ministra sprawiedliwości. Co najwyżej sennym koszmarem, który będzie go nachodził i pytał: No, Budka - jesteś za czy przeciw?
Abp Gądecki nie pozostawia najmniejszego pola do kompromisu: "politycy, którzy poprą ustawę o in vitro, mogą utracić pełną dyspozycję do przyjmowania komunii św.". "Utracić dyspozycję" - pięknie powiedziane. Jako zatwardziały reprezentant "bandy złoczyńców" i starszy kolega podpowiem młodemu ministrowi, że w tłumaczeniu na polski "utracić dyspozycję" oznacza: jeśli nie będziesz posłuszny, to won! Ale niech się pan minister nie martwi - u nas jest fajnie. No i nie przeżywamy konfliktu sumienia. Chodź pan z nami!
Zobacz: Niesiołowski OSTRO o Andrzeju Dudzie: Z jego szpary oralnej wypływają pokłady chamstwa!