Leszek Miller

i

Autor: Andrzej Lange Leszek Miller

Leszek Miller: Biedni, ale wolni…

2015-07-07 17:47

Słowa te wypowiedziała do kamery szczęśliwa atenka po zwycięskim dla greckiej lewicy referendum. Ateńska ulica tańczyła z radości. Każdy jednak wie, że wojna z „banksterami”, jak coraz powszechniej nazywa się międzynarodowe instytucje finansowe, głównie banki, wcale nie została wygrana. Niemniej świat polityki i finansów otrzymał silny sygnał ostrzegawczy - europejska lewica, choć ciągle jeszcze rozdrobniona, żyje! Ogłaszanie ostatecznego triumfu bogatych nad biednymi jest co najmniej przedwczesne, a na pewno nie na miejscu.

To prawda, że neoliberalizm, który zdominował Europę, zdominował też europejską lewicę, która wpisała się w neoliberalną partyturę. Także SLD, choć akurat prof. Grzegorz Kołodko, minister finansów w moim rządzie, jako jedyny po 1989 roku z neoliberalizmem zaciekle walczył i dbał, by rynek miał ludzką twarz. Niemniej wtedy, gdy Sojusz Lewicy Demokratycznej był przy władzy, musiał złożyć wiele na ołtarzu naszego w „wuniowstąpienia”. Dla Polski, która wyszła z systemu niedemokratycznego i niewydolnej, jak dowiodła historia, gospodarki centralnie planowanej, Unia Europejska była jedyną trampoliną, która pozwalała przeskoczyć epokę. Co by nie mówić, to się udało.

Mam ogromną satysfakcję, że to mój rząd udanie finalizował akcesyjne negocjacje. Nasi następcy jednak tak bardzo zapatrzyli się w miliardy, które wynegocjowaliśmy, tak bardzo zauroczyli się gadżetami wolności, że coraz częściej zapominali o ludziach. Tymczasem to nie rynek jest bogiem. Człowiek jest bogiem. Neoliberalizm, który go nie zauważa, zapłaci swoją cenę. Podskórny bunt krzywdzonych tli się w całej Europie. Także w Polsce, w kraju sukcesu autostradowego i tanich linii lotniczych, którymi opuściło go ponad dwa miliony ludzi. Kolejne prawie trzy miliony zrobiłyby zapewne to samo, tylko ich na to nie stać. GUS twierdzi, że to ludzie żyjący w skrajnej biedzie, za 500 z. miesięcznie.

Grecja też jest goła jak święty turecki, ale przywódca greckiej lewicy, premier Aleksis Tsipras, ma ideę. Starą, a jednak wciąż żywą – sprawiedliwość społeczną. To jest drogowskaz dla całej europejskiej lewicy.

Najlepiej zrozumiał to Watykan. „L’Osservatore Romano” napisał, że trzeba od nowa określić model europejski, nie mogą go już bowiem reprezentować, „elity żyjące w brukselskich pałacach”. Watykan przestrzega, że kryzys już doprowadził do powstania takich ugrupowań, jak Syriza w Grecji, czy Podemos w Hiszpanii… Watykan boi się lewicy, dlatego wzywa swe tłuste i gęsto porośnięte owce do opamiętania.

W Polsce też wystarczy iskra, żeby i nasz nadwiślański neoliberalizm wyleciał w powietrze. Na razie wyleciał prezydent Komorowski. Na wrzesień pani premier obiecała więc pyszny program dla tych, „którzy musieli podpisywać śmieciówki”. Ryszard Petru, bliski polityczny kuzyn PO, nie czeka do września – już się dzieli. Onegdaj rozdawał za darmo wodę, której nie wypili uczestnicy jego konwencji wyborczej… Otóż idee są za progiem i nie ma takiej wody, w której dałoby się je utopić. Wierzę, że młodzi działacze SLD, wespół ze swoimi kolegami z innych ugrupowań lewicowych, dokończą dzieła budowy lewicowej listy wyborczej i razem będziemy alternatywą dla bezdusznego systemu, w którym dominuje zysk i procent, a w którym zwykły człowiek ma z tego tylko debet.