W „Expressie Biedrzyckiej” zawsze można liczyć na ciekawych gości! Tym razem Kamila Biedrzycka rozmawiała z byłym premierem Leszkiem Millerem, który bacznie obserwuje wszystkie najważniejsze zdarzenia polityczne ostatnich dni. Rozmowa rozpoczęła się od wojny na Ukrainie i zapowiedzianego na 11 lipca wystąpienia Wołodymyra Zełenskiego, który ma potępić rzeź wołyńską w jej 79. rocznicę. Kamila Biedrzycka zapytała, czy to potrzebny gest.
- To jest bardzo potrzebny6 gest. Tym bardziej, że przez wiele lat poprzedni prezydenci, premierzy na ten temat nie powiedzieli na ten temat ani słowa. Przywódcy państwa polskiego również nie byli w tej sprawie zbyt aktywni. Rozumiem, ze sprawa jest bardzo delikatna, ale w dzisiejszej dobie dalsze milczenie na ten temat, przechodzenie obojętnie nad ludobójstwem, które miało miejsce ze strony nacjonalistów ukraińskich byłoby potwornym błędem. Tym bardziej, że Ukraińcy sami na własne oczy mogą przekonać się, co to znaczy ludobójstwo, co to znaczy wojna i co to znaczy ofiary - powiedział Leszek Miller.
Nie zabrakło także rozmowy na temat, który zdaje się najbardziej męczyć większość Polaków, czyli inflacja. Kamila Biedrzycka zapytała Leszka Millera, co myśli na temat prezesa Narodowego Banku Polskiego Adama Glapińskiego i jego wystąpienia z 8 lipca.
- To jest bełkot, który ma poprawić i tak zawsze dobre poczucie pana Glapińskiego, ale z punktu widzenia odbiorcy nic to nie daje. Do wyborów rząd będzie udawał, ze walczy z inflacją. Gdyby chcieli na serio walczyć z inflacją, to musieliby podjąć decyzje, które nie są w obszarze z ich wyobraźnią. Walka jest dosyć prosta: musi być wola polityczna do tego, żeby ciąć wydatki i wzmacniać wpływy do budżetu. Zwłaszcza jeśli chodzi o cięcie wydatków z punktu widzenia PiS-u to nie jest niemożliwe, oni tego nie zrobią – stwierdził były premier.
Prowadząca spytała także o ostre słowa lidera PO Donalda Tuska, który zapowiada, że po wygranych wyborach odsunie Adama Glapińskiego z stanowiska prezesa NBP i nie stroni od krytyki jego decyzji. Jak się okazuje, Leszek Miller popiera tak stanowczą retorykę.
- Nieprawdą jest, ze polska opozycja jest opozycją totalną. To polska władza jest władzą totalną. Na totalną władze musi być totalna odpowiedź opozycji. To, co Tusk wniósł do polskiej polityki, to takie stanowcze sformułowania. On po prostu pokazuje, że się nie boi tej władzy, że po zwycięstwie będzie okres surowych rozliczeń. To jest bardzo potrzebne i szkoda, że inni szefowie opozycji się boją - ocenił polityk.