Prawo Beaty
W rocznicę zakończenia wojny obchodzoną w Rosji jako Dzień Zwycięstwa ambasador Rosji w Warszawie Siergiej Andrejew chciał złożyć wieniec na cmentarzu Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich. Przy biernej postawie policji został otoczony przez tłum ukraińskich demonstrantów. Gwałtownie, głośno, ekspresyjnie protestowali przeciwko agresji rosyjskiej na ich kraj, przeciwko barbarzyńskim bombardowaniom ich miast, przeciwko mordom i gwałtom na Ukrainkach i Ukraińcach, których dopuszczają się rosyjscy żołnierze. Nie pozwolili mu złożyć wieńca, oblali czerwoną substancją symbolizującą krew ukraińskich ofiar rosyjskiej agresji.
O ile rację ma min. Kamiński pisząc, że „Emocje ukraińskich kobiet, biorących udział w manifestacji, których mężowie dzielnie walczą w obronie ojczyzny są zrozumiałe”, to brak skutecznego zapewnienia bezpieczeństwa ambasadorowi ze strony służb podległych ministrowi jest niedopuszczalny i niezrozumiały. Nietykalność ambasadorów jest uregulowana prawnie i to w międzynarodowej konwencji, której Polska jest sygnatariuszem. Czytamy w niej, że państwo przyjmujące dyplomatę będzie traktować go z należytym szacunkiem i przedsięweźmie wszelkie odpowiednie kroki, aby zapobiec wszelkiemu zamachowi na jego osobę, wolność lub godność. Tak więc niezależnie od postępowania państwa, które reprezentuje jego ambasador nic nigdy nie może mu się stać. Nieważne czy w jego stronę poleci farba, woda, kamień, pocisk czy nóż. Ma on zagwarantowane bezpieczeństwo, a odpowiada za to państwo go goszczące. Można ambasadora wydalić, ale skoro tak się nie stało, to znaczy, że polskie władze wciąż traktują pana Andriejewa jako najwyższego rangą rosyjskiego dyplomatę z obowiązkiem zagwarantowania mu nietykalności. Celnie ujął to polski analityk, który napisał, że obecne na Zachodzie prorosyjskie środowiska zobaczyły, że w Polsce nie szanuje się cmentarzy żołnierzy radzieckich. Polskie władze nie zapewniając stosownej ochrony ambasadorowi Rosji, przyłożyły rękę do realizacji scenariusza, który może oznaczać nawet zamknięcie ambasad, co w efekcie spowoduje, że gdy pewnego dnia Zachód i Rosja usiądą do stołu rozmów, Polski przy owym stole nie będzie.
Ten incydent, którego reperkusje będziemy odczuwać na wielu polach przez dłuższy czas zdobywa uznanie wielu Polaków. Również rządzący poza wyjątkami wyrażają zrozumienie i nie potępiają tego czynu. Są też tacy, do których się zaliczam, którzy wyrażają zażenowanie tym, co się stało. Dziwią się, że policja, która tak szczelnie potrafi osłonić pewien dom na Żoliborzu, tak sprawnie łamie ręce demonstrującym dziewczynom z zapałem bije je pałkami i tryska w oczy posłance na Sejm gazem łzawiącym, w tym przypadku dopuściła do ataku na ambasadora Andriejewa z najbliższej odległości.
W tej sprawie jednak rządzący zachowują się niczym b. rzeczniczka PiS, Beata Mazurek. Komentując (w roku 2017) skopanie w Radomiu demonstranta KOD-u przez kontr demonstranta z Młodzieży Wszechpolskiej powiedziała: nie pochwalam, ale rozumiem.