"Super Express": - Czy pan, jako psycholog, ocenia Andrzeja Leppera jako typ samobójcy?
Jacek Santorski: - Mógłbym snuć różne refleksje na jego temat, ale myśl o tym, że drzemie w nim jakaś siła autodestrukcji, nigdy nie przeszła mi przez głowę. Miałem raczej wrażenie, że jest w nim dużo sił destrukcyjnych.
- Spróbujmy jednak zrozumieć, co mogło go doprowadzić do takiej skrajności...
- W naszej kulturze przyjęło się uważać samobójstwo albo za akt histeryczny, którym człowiek chce na siebie zwrócić uwagę, bo się czuje dramatycznie bezradny, albo wiąże się je z przebiegiem choroby - depresji. Osoba cierpiąca na depresję nie musi nikomu mówić o swych samobójczych myślach. Po prostu gdzieś w głębi duszy taki zamiar dojrzewa. Aż przychodzi czynnik wyzwalający - nawet niewspółmiernie silny do dramaturgii sytuacji - który doprowadza do samobójstwa.
- Jaki to mógł być czynnik? Polityczny, rodzinny, finansowy...
- Z reguły ludzie szukają jednej przyczyny katastrofy, ale specjaliści widzą wiele przyczyn skumulowanych. Skala stresu Rahe'a nadaje różnym życiowym sytuacjom jakąś liczbę punktów. Np. przeprowadzka czy ślub mają po 20, a utrata pracy lub poczucie zawodu dotyczące przyjaciela po jakieś 60 pkt. Gdy dodane do siebie wydarzenia te przekroczą granicę stu punktów, to człowiek jest narażony na reakcję skrajnego stresu.
- I to mogło zadziałać w tym przypadku?
- Z tego, co o nim wiemy, Andrzej Lepper mógłby mieć nawet kilkaset punktów. Jednak ważniejsze jest to, że każdy z tych czynników oddzielnie - długi, zaszczucie polityczne czy choroba syna - może wywołać silne poczucie stresu, ale nie prowadzi wprost do tak skrajnej reakcji. Natomiast jeśli współdziałają ze sobą, to dają efekt synergiczny - efekt większy niż suma poszczególnych czynników.
- Trudno jednak ukryć takie problemy przed znajomymi i przed opinią publiczną.
- Niekoniecznie. Jest coś takiego jak depresja maskowana. Albo choroba maniakalno-depresyjna. Człowiek po okresie pobudzenia nagle, z dnia na dzień, wpada w dół depresyjny. Pamiętam też, że gdy wybuchł skandal Strauss-Kahna, zaproszono Leppera do TVN. Miałem wtedy wrażenie, że widzę na jego twarzy depresję i smutek. Z goryczą mówił dziennikarce, że zaprosili go do telewizji, bo trzeba omówić aferę seksualną, a tak to w ogóle go nie zapraszają.
- Ujma na honorze, urażona duma?
- Dokładnie. A cieniem dumy i honoru jest narcyzm. Znamy takie scenariusze, że ktoś robi błyskotliwą karierę, wygrywa np. "Taniec z gwiazdami", a potem media go nagle opuszczają. Jeśli taka sytuacja nałoży się na narcystyczne problemy osobowości, to nagły brak świateł jupiterów może wyzwolić depresję. Oczywiście, gdy ktoś ma do niej skłonności.
- To było samobójstwo czy zabójstwo?
- Nie mam pojęcia. Andrzej Lepper przeszedł trzy fazy antycznej tragedii. Najpierw był wybawicielem, stworzył Samoobronę i ratował innych. Potem był prześladowcą i przyjmował metody działania dosyć skrajne. I wreszcie skończył jako ofiara. Jeśli ktoś się uwikła w ten trójkąt dramatyczny, może mieć zwiększoną skłonność do tak tragicznych posunięć jak samobójstwo.
Jacek Santorski
Psycholog biznesu