"Super Express": - Co sprawiło, że cała Polska żyje sprawą półrocznej Madzi?
Prof. Lena Kolarska-Bobińska: - Ogromną rolę odegrało tu poczucie identyfikacji z rodziną i wynikłe stąd współczucie. Gdy często słyszymy o porwaniach i zabójstwach dzieci, to sprawy te mają z reguły charakter lokalny. Identyfikują się z nimi tylko tamte społeczności. Natomiast ta konkretna sprawa została bardzo mocno nagłośniona przez media ogólnopolskie.
- Dlaczego właśnie ona?
To Krzysztofowi Rutkowskiemu zależało najbardziej, by nadać sprawie rozgłos. Zwykle zrozpaczona i zagubiona rodzina mieszka gdzieś na wsi i nie rozmawia z mediami. Tam sprawy toczą się po cichu, trwa dochodzenie, które przynosi określone skutki itd. Tu zrobiono z tego dramatyczny spektakl. Sprawa od początku była niejasna i skomplikowana. Ludzie byli więc ciekawi, co stanie się dalej. Jakbyśmy śledzili kolejne odsłony serialu kryminalnego. Każdy odcinek przynosi zwrot akcji i kolejne dowody.
- Dzięki temu mogliśmy się wczuć w dramat rodziny.
- Ale nakręca to też niezdrową ciekawość. Zachowując proporcje, ta sprawa przypomina trochę sytuację rodzin smoleńskich. O katastrofie wiele się pisało, nie biorąc pod uwagę uczuć żon, matek i dzieci ofiar. Rodzina Madzi jest pod pręgierzem i będzie poddawana bardzo ostremu osądowi. Bo właśnie jej sprawę tak nagłośniono.
Prof. Lena Kolarska-Bobińska
socjolog