Ci "lekarze" mają oczywiście prawo być niezadowoleni, bo dostawali w ostatnim czasie od rządu chyba największe podwyżki ze wszystkich grup zawodowych w Polsce. Mają prawo być niezadowoleni, bo często pracują na kilku etatach, choć raczej należałoby napisać, że z kilku etatów biorą swoje co najmniej kilkanaście tysięcy co miesiąc. Jak widać w naszej ojczyźnie, która nie wymagała od nich pieniędzy za studia, "lekarze" z OZZL są wyraźnie krzywdzeni. (Specjalnie piszę o tych lekarzach, umieszczając ich w cudzysłowie).
Więc ci krzywdzeni "lekarze" teraz, kiedy grozi nam epidemia grypy, postanowili wykorzystać sytuację i załatwiać różne swoje żale. Załatwiają w sposób na tyle cywilizowany, na ile ich stać, czyli przez szantaż. Zaczynają niby szantażować rząd, a tak naprawdę nas wszystkich swoim strajkiem. I chociaż mają różne możliwości strajku, to chcą wybrać formę, która będzie najbardziej uciążliwa dla pacjentów. TERAZ! W CZASIE SZALEJĄCEJ GRYPY! Pacjenci już teraz czekają po kilka godzin, żeby spotkać się z niezadowolonym z życia "lekarzem", teraz mają czekać jeszcze dłużej. Cóż, "lekarze" z OZZL mogą spokojnie zapaść na grypę, bo dla zwykłych porządnych ludzi i tak są do niczego nieprzydatni!