W Polsce jest ok. 400 tys. zgonów rocznie, z czego połowa zdarza się w w szpitalu, ponad 150 tys. w domach, a 20 tys. w innych miejscach. Wtedy jest kłopot ze znalezieniem lekarza, który stwierdzi zgon. - W ustawie z 1959 powinien być to lekarz, który leczył w ostatniej chorobie - przypomina ten absurd Wojciech Labuda, pełnomocnik Prezesa Rady Ministrów ds. ochrony miejsc pamięci.
Instytucja koronera ma znaleźć się w procedowanej właśnie ustawie o cmentarzach i chowaniu zmarłych. Nowością na być także elektroniczna karta zgonu, która ma zastąpić tą w wersji papierowej oraz cyfrowa baza cmentarzy i grobów. - Koroner pomoże także, gdy lekarz podstawowej opieki medycznej ma problem z określeniem przyczyny zgonu. Będzie on zatrudniany przez wojewodę, a dokładniej kilku koronerów na województwo, tak by mogli przyjechać do 4 godzin do zmarłej osoby. Ich wynagrodzenie, będzie to 15 procent przeciętnej pensji. - Dostawaliby 900-1000 zł za każdy stwierdzony zgon - wyjawił Labuda w rozmowie z autorem programu "Niezapomniani. Cmentarne historie". Koroner mógłby wykonywać także inną pracę zarobkową - dodał pełnomocnik premiera.
Pełnomocnik premiera Morawieckiego o pogrzebach: Nie chcemy robić rewolucji obyczajowej. Niezapomniani
Już teraz lekarze i dentyści dostają pieniądze za stwierdzenie zgonu w wyniku COVID-19, jeśli ten wydarzył się poza szpitalem. Z ustawy zawartej w czasie pandemii koronawirusa wynika, że przysługuje im za to wynagrodzenie w wysokości 738 zł za każde sporządzenie karty zgonu, 49 zł za dobę, za tzw. gotowość oraz 250 zł ryczałtu na zakup środków ochrony osobistej. Lekarze podstawowej opieki zdrowotnej na taki zarobek nie mogą liczyć. - Dla lekarzy POZ za o wiele większą liczbę stwierdzonych zgonów nie przewidziano żadnych źródeł finansowania – mówił w jednym z wywiadów Mariusz Małecki, ekspert Porozumienia Zielonogórskiego.