Wybory prezydenckie w 1990 roku były wielkim wydarzeniem dla wszystkich Polaków. Wówczas po raz pierwszy mogli oni w wolnych wyborach wybrać głowę państwa po latach sowieckiego nadzoru nad naszym państwem. W pierwszej turze wystartował Lech Wałęsa oraz np. Włodzimierz Cimoszewicz czy też Tadeusz Mazowiecki. Wyniki były sensacyjne, gdyż do drugiej tury załapał się nikomu nieznany wcześniej biznesmen Stanisław Tymiński, który reprezentował... Libertariańską Partię Kanady. Co więcej, przegrał on z Wałęsą jedynie szesnastoma procentami głosów i buńczucznie zapowiadał swoje zwycięstwo w drugiej turze.
Zobacz: Wałęsa KAJA SIĘ publicznie w sieci. "Przepraszam wszystkich..."
1 grudnia doszło do jedynego spotkania kandydatów przed kamerami telewizyjnymi. Spotkanie miało charakter zmasowanego ataku na Stanisława Tymińskiego. Zaatakowany kandydat oświadczył, że ma teczkę z kompromitującymi kontrkandydata materiałami. Lech Wałęsa zażądał ujawnienia materiałów, których konkurent nie ujawnił. Stanisław Tymiński odmówił udziału w planowanej na kolejny dzień debacie i do końca kampanii pojawiał się wyłącznie w audycjach swojego studia wyborczego. Mimo to przekonywał, że udało mu się pozyskać część elektoratu Mazowieckiego i Cimoszewicza, która wystarczy mu do zwycięstwa z Wałęsa. Spekulowano również, że może być groźny, gdyż powszechnie postrzegano go jako nieuwikłanego w dotychczasowe spory polityczne człowieka sukcesu.
Zorganizowana właśnie 9 grudnia 1990 druga tura wyborów przyniosła ostateczne i zdecydowane zwycięstwo Lechowi Wałęsie. Pokonał on bezdyskusyjnie Stanisława Tymińskiego, uzyskując 74 proc. wszystkich głosów. Wygrał on ze swoim rywalem we wszystkich województwach (gdzie było ich wówczas 49). Łącznie głosy oddało wówczas 14,65 mln obywateli (frekwencja 53,39 proc.), z czego 10 622 696 poparło właśnie legendę "Solidarności". Przewaga była tak wielka, że już wieczorem 9 grudnia Wałęsa mógł świętować swój sukces!
Prezydent-elekt został zaprzysiężony 22 grudnia 1990 r. i jeszcze tego samego dnia na Zamku Królewskim odebrał od ostatniego Prezydenta Rzeczypospolitej na Uchodźstwie, Ryszarda Kaczorowskiego, przedwojenne insygnia głowy państwa. Symbolicznie nawiązano w ten sposób do tradycji II Rzeczypospolitej, jednocześnie zrywając z epoką Polski Ludowej.
- Wszyscy, z głównymi aktorami tego przedsięwzięcia włącznie, spodziewali się, że walka wyborcza rozegra się między mną i Mazowieckim. Główne działa politycznych oskarżeń zostały wytoczone między naszymi obozami, reszta miała pozostać w tle. Tym razem pomyliliśmy się obaj. Bardziej jednak odczuł to premier. W dwóch punktach. Bo w pierwszej turze Mazowiecki przegrał nie tylko ze mną, ale i z człowiekiem znikąd, co musiało być szczególnym upokorzeniem - wspominał później te chwile Wałęsa w autobiografii "Droga do prawdy".
O wspaniałej rocznicy Wałęsy poinformowała dziś m.in. kancelaria prezydenta Czech: