Wojewoda łódzki Zbigniew Rau nową nazwę skwerowi znajdującemu się w centrum miasta nadał w grudniu ubiegłego roku w związku z tzw. ustawą dekomunizacyjną. Plac upamiętniał zwycięstwo z 1945 r. nad hitlerowskim faszyzmem. Jak jednak argumentował w uzasadnieniu konieczności zmiany Instytut Pamięci Narodowej, nazwa ta została nadana przez powołaną przez władze komunistyczne Miejską Radę Narodową (MRN) w maju 1945 r., kiedy „Polska wciąż była poddana obcej dominacji”. Jak czytamy, MRN: - uzurpowała sobie funkcję lokalnego organu władzy, nie była ciałem reprezentatywnym dla mieszkańców miasta. Działała w imieniu nowych struktur państwowych, podporządkowanych Stalinowi (...) W okresie PRL, podobnie jak identyczna nazwa placu w centrum Warszawy, była ona podkreśleniem przede wszystkimi sowieckiego zwycięstwa nad niemieckim faszyzmem, interpretowanego w zgodzie z propagandowymi hasłami komunistów również, jako polskie zwycięstwo. Mechanizm ten znalazł także odbicie w dyskusji w Łodzi, która poprzedziła przyjęcie uchwały w sprawie nazwy plac Zwycięstwa.
Łódzka Rada miasta zaskarżyła zmianę nazwy do sądu. Dodatkowo w międzyczasie działała na własną rękę decydując się, na pierwszej sesji rady w 2018 roku, na wymazanie placu Lecha Kaczyńskiego z dokumentów i ponowne przemianowanie go na plac Zwycięstwa. Twierdzili, że to nowa nazwa, która tym razem miała upamiętniać zwycięstwo w wojnie polsko-bolszewickiej w 1920 r. Radni (głównie z PO i SLD) przekonywali wówczas, że „placu Zwycięstwa nie można zdekomunizować z różnych powodów i nie zachodzi żadna przesłanka z ustawy o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego, aby to miejsce miało mieć zmienioną nazwę”.
Wojewódzki Sąd Administracyjny w lipcu uchylił zarządzenie wojewody. Zbigniew Rau nie chciał jednak zgodzić się z postanowieniem sądu i złożył kasację do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Wczorajszy wyrok zamyka jednak tę sprawę i sprawia, że w Łodzi nie będzie placu Lecha Kaczyńskiego.