Łukasz Warzecha: Latający Cyrk Monty Pythona

2014-11-21 3:00

Gdybym pisał ten felieton w poniedziałek, no, może nawet jeszcze we wtorek, byłby to pewnie kolejny krotochwilny tekst o "leśnych dziadkach" z PKW, co to siedzą za długim stołem i memlą coś pod nosem, jakby dopiero co zostali wybudzeni z hibernacji po stuletnim locie do odległej galaktyki.

Gdybym pisał ten felieton w poniedziałek, no, może nawet jeszcze we wtorek, byłby to pewnie kolejny krotochwilny tekst o "leśnych dziadkach" z PKW, co to siedzą za długim stołem i memlą coś pod nosem, jakby dopiero co zostali wybudzeni z hibernacji po stuletnim locie do odległej galaktyki.

Tak się jednak składa, że piszę go w środowy wieczór, zalewany kolejnymi przykładami dramatycznego chaosu wokół wyników wyborów samorządowych. Tu ktoś został prezydentem dużego miasta, choć w ogóle nie kandydował, tam wójt jakiejś gminy został nagle ogłoszony burmistrzem miasta o podobnie brzmiącej nazwie, gdzie indziej znowu kandydatka na radną dostała zero głosów, choć w konkretnej komisji głosowało na nią kilkanaścioro wyborców. "Leśne dziadki" przestały już nawet udawać, że nad czymkolwiek panują, i zrezygnowały z podawania możliwych terminów ogłoszenia ostatecznych wyników. Kandydaci, którzy podobno przeszli do drugiej tury, w wielu miejscach wciąż nie mogą być tego pewni. Zastępca przewodniczącego Okręgowej Komisji Wyborczej w Kielcach twierdzi, że nie wie, jak to możliwe, że PKW ogłosiła wygraną PSL w Świętokrzyskiem, skoro oni z Kielc do Warszawy żadnego protokołu nie wysyłali. I tak dalej, i tak dalej.

Tymczasem pan prezydent po ojcowsku zaczął na nas pohukiwać. Wezwał do siebie prezesów trzech instytucji wymiaru sprawiedliwości, wysuwających członków PKW. Potem wyszedł do ludu i oznajmił, że nie ma o co robić szumu, bo wszystko da się policzyć. Zaś kwestionowanie uczciwości wyborów to niemal zdrada narodowa. "Na to zgody nie ma!" - pouczył nas Bronisław Komorowski.

Ja naprawdę nie jestem w gorącej wodzie kąpany. Zawsze wolę szukać przyczyn przypadkowych czy zbiegów okoliczności, niż wietrzyć celowe działanie. Namawiam do schładzania gorących głów. Ale tutaj i teraz widzę tylko dwie możliwości.

Albo pokornie jak cielęta akceptujemy fakt, że żyjemy w kraju będącym czymś na kształt Latającego Cyrku Monty Pythona, gdzie rządzą jacyś Ochódzcy na spółkę z Dudałami z filmów Barei. Znam takich, którzy są w stanie to przełknąć, bo panicznie obawiają się, że w przeciwnym wypadku zostaną uznani za oszołomów.

Albo się na to nie zgadzamy, upieramy się, że będziemy swoje państwo traktować poważnie i zaczynamy się domagać, żeby i nas poważnie traktowano. Bronisław Komorowski, który mówi, że "to wszystko da się policzyć", na pewno poważnie nas nie traktuje.

Zobacz jeszcze: Wybory Samorządowe 2014. Internauci wyśmiewają PKW!

Co zatem robić? Jeszcze dzień, dwa temu nie byłbym zwolennikiem wyborczej powtórki, zwłaszcza że prawnie to niełatwe przedsięwzięcie. Dziś jestem coraz bardziej przekonany, że jeśli do niej nie dojdzie, to znaczy, że ktoś chce nas trzymać w Latającym Cyrku i liczy, że się z tym pogodzimy. Ja zaś w cyrku żyć nie chcę, szczególnie w charakterze tresowanego zwierzątka. A Państwo?

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail