Lampasy na straganie - czyli co Leszek Miller o rządzie gen. Skrzypczaka

2013-11-27 3:00

Mimo wysiłków rządu gen. Skrzypczaka uratować nie sposób. Jego list do ministerstwa obrony Izraela zapewniający, że Polska jest zainteresowana bezzałogowymi samolotami konkretnej firmy, jest dowodem, że człowiek odpowiedzialny za zakupy dla wojska z góry faworyzuje uczestnika przyszłego przetargu, czyli szachrajstwa.

Negocjacje w sprawie zakupu sprzętu prowadzi się zawsze z kilkoma partnerami. Tylko wtedy pobudza się ich do konkurowania między sobą, stwarza możliwość uzyskania dla Polski jak najwięcej za jak najmniej. Jeśli od razu mówimy, kogo wybierzemy, to nie ma na to szans. W tym sensie list Skrzypczaka nie jest żadną niezręcznością, tylko bardzo kosztownym, idącym w miliardy błędem. Po wydarzeniach ostatnich dni, kiedy postawiono zarzuty korupcji wysokim urzędnikom MSW, MSZ i GUS, zasadne jest pytanie: ile ten błąd kosztował? Okazuje się, iż mimo szumnych zapowiedzi o "tarczy antykorupcyjnej", o "czystości" i "przejrzystości procedur" Polska jest krajem, w którym pod stołem krążą walizki pieniędzy.

Zobacz: Samolotem do Polski na święta już za 899 dolarów

Co dosyć obrzydliwe - ci sami ludzie, którzy 10 lat temu mówili o "aferze Rywina jako o "aferze największej", dziś w obliczu gigantycznych łapówek mówią: nic się nie stało, to nie PO, to urzędnicy. "Rywingate" w porównaniu z "Platformagate" wzbudza tylko śmiech. Tu w grze są miliony, tam nikt nikomu nie dał i nikt nie wziął ani złotówki. Mało tego, po miesiącach drobiazgowego śledztwa prokuratura rozbiła w puch wszystkie zarzuty znajdujące się w sprawozdaniu posła Ziobry, które mylnie, choć celowo zwane jest "sejmowym raportem komisji śledczej do sprawy Rywina". W walce z SLD złamano prawo, procedury i przyzwoitość. Brali w tym udział także ci, którzy dziś przekonują, że korupcja związana z informatyzacją najważniejszych dziedzin życia państwowego jest całkowicie "apolityczna", a list wiceministra obrony narodowej jest "uchybieniem".

My uważamy inaczej. SLD domaga się natychmiastowej dymisji gen. Skrzypczaka. Niezależnie bowiem od wszystkiego jest niemoralne i niehonorowe, jeśli generał WP po zakończeniu służby zmienia się w doradcę firm, które sprzedają wojsku swój sprzęt, a potem z doradcy prywatnych koncernów staje się w imieniu MON ich partnerem handlowym.

Gen. Skrzypczak służył ojczyźnie. Zdobywając kolejne stopnie wojskowe, coraz głębiej wnikał w strukturę państwa. W jakim celu więc po zakończeniu kariery wojskowej firmy zbrojeniowe zapraszają go do współpracy i płacą za to wysokie honoraria? Żeby dalej działał na rzecz ojczyzny czy żeby działał na rzecz tych firm? Generał w podzięce za służbę otrzymuje godziwą emeryturę, sutą odprawę, po zakończeniu kariery może wykładać na uczelniach, pisać książki, zostać publicystą, działać społecznie albo jak na przykład generał Koziej - szef BBN, wejść do polityki. Jeśli jednak bierze pieniądze od firm zbrojeniowych, to godzi się, że w pewnym momencie będzie musiał spełnić ich oczekiwania. Ponieważ gen. Skrzypczak tego nie rozumie, ja nie rozumiem, dlaczego premier toleruje go jeszcze na stanowisku. Do tego nie jest potrzebna prokuratura, wystarczy zwykłe poczucie przyzwoitości.