Kto jak kto, ale Jacek Kurski potrafi dopiec politycznym konkurentom. Polityk Zjednoczonej Prawicy, był gościem czwartkowego programu Moniki Olejnik "Kropka nad i". Zapytany o Ewę Kopacz nie szczędził jej słów krytyki. W ostrych jak brzytwa słowach określił jej podróże po kraju, czyli akcję "Kolej na Ewę". - To, co robi pani Kopacz i jej sztab to cyrk obwoźny i sprowadzenie polityki do czystej cepelii - wyśmiewał się szyderczo Jacek Kurski. Ale stronie rządzącej dostało się nie tylko za Kopacz w pociągu. Oberwał cały rząd, za wyjazdowe posiedzenia, które zdaniem polityka są kabaretem. Kurski określi je wręcz posiedzeniami prezesa Banku Zbożowego, Nikodema Dyzmy ze znanej książki: - Mam wrażenie, że obwoźne posiedzenia rządu to jest jakiś kabaret. To posiedzenia rady nadzorczej Banku Zbożowego prezesa Dyzmy. Dyzma miał dyrektora Krzepickiego, teraz jest nim Michał Kamiński, który szepce coś od czasu do czasu pani premier - niestrudzenie dworował Kurski. Przy okazji żartując nie tylko z premier, ale i swego dawnego partyjnego kolegi.
Zdaniem Kurskiego sztabowcy Kopacz są przez nią... sterroryzowani, bo to ona decyduje o tym, kto trafi na listy wyborcze i jakie miejsca dostanie. - Bo ona ma olbrzymią władzę, władzę długopisu, może ich wszystkich wyrzucić z listy, kabaret więc trwa, ale to nie ma nic wspólnego z powagą państwa - stwierdził szczerze.