- Nachalna seksualizacja to przestępstwo – stwierdził kapłan, a potem to już poszło jak z górki. Seksedukatorów ochrzcił mianem „seksdeprawadorów”. Dlaczego? - Dopuszczanie seksdeprawatorów do szkoły to jest podobnie, jakby wpuszczać do szkoły handlarzy narkotyków czy handlarzy wódki. Gdyby przyszedł jakiś człowiek, diler narkotyków, do szkoły i zaczął namawiać dzieci do przyjmowania narkotyków (albo handlarz wódki do picia alkoholu) to zostałby aresztowany, wyprowadzony w kajdankach ze szkoły – grzmiał w programie „Aktualności dnia”.
ZOBACZ TEŻ: Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: Obawiam się wielkiego rozłamu w Kościele
Czymś podobnym jest wpuszczanie seksdeprawatorów, którzy są, jak gdyby handlarzami prymitywnego, wulgarnego seksu, który sami zwykle uprawiają i który chcą narzucić innym. Zresztą jakim prawem, na jakiej podstawie oni wchodzą? Z reguły nie mają żadnego przygotowania pedagogicznego, tylko przychodzą ze swoim towarem, z wulgarnym ujęciem seksu, które chcą niejako wepchnąć dzieciom do tego nieprzygotowanym – podkreślał.
Ks. Oko jest nauczycielem akademicki, wykłada na Uniwersytecie Papieskim w Krakowie.