Działał w Międzyszkolnym Komitecie Solidarności na warszawskim Żoliborzu, później na całym Mazowszu, aż kiedyś wysłali go do Jacka Kuronia, który po miesiącu współpracy zaproponował mu miejsce w swoim sztabie wyborczym. - Byłem dumny, chciałem pomóc. Jako dzieciaki mieliśmy młodzieńczy zapał, byliśmy upojeni nadzieją, ale to mieszało się ze strachem. Część z nas się bała, choć byliśmy szkoleni na wypadek złapania przez esbecję – jak uciekać i z kim się kontaktować – wspomina Trzciński i dodaje, że pracując z Jackiem Kuroniem zawsze miało się w nim wielkie wsparcie.
- Każdy, kto z nim rozmawiał, czuł się wyjątkowo, każdego traktował bardzo serio, uważnie słuchał – mówi Trzciński i wspomina spotkania w rodzinnym domu Jacka Kuronia. - Ten dom żył cały czas, drzwi się nie zamykały – od rana do nocy. Jacek uwielbiał śpiewać piosenki, często wpadali Maciej Zembaty czy Antonina Krzysztoń. Jacek był także skrzynką kontaktową, więc wszyscy korespondenci zagraniczni wiedzieli, że trzeba do domu przynieść butelkę whisky i karton papierosów Golden American. Dla nas to był powiew Zachodu. Więc przez całą noc piło się whisky – jedną na kilkanaście osób. Nam, 17-18-latkom Jacek pozwalał tylko zamoczyć usta, ale to zawsze było coś... - wspomina.
Wczoraj w Gdańsku świętowano 30. rocznicę wyborów 4 czerwca 1989 r. Kwiaty przed Pomnikiem Poległych Stoczniowców złożył między innymi premier Mateusz Morawiecki (51 l.), a nieopodal historycznej sali BHP odbyło się spotkanie z Lechem Wałęsą (76 l.).