Debata Dudy w Końskich. KULISY. Sympatycy PiS czytali pytania z kartki?

– Widać było słabość prezydenta, który boi się konfrontacji z prawdziwymi tematami. Z pytaniami nieprzygotowanymi i nie przedyskutowanymi wcześniej – mówi w rozmowie „SE” rzecznik PO Jan Grabiec (48 l.).

Dziennikarze będący na miejscu informowali w mediach społecznościowych, że hali w Końskich strzegła policja, a do środka dostali się nieliczni. – Wyselekcjonowani sympatycy czy nawet kandydaci z komitetów wspieranych przez PiS – podkreśla Grabiec. Szczęściarze, którym udało się wejść do środka, mieli okazję zadać pytanie prezydentowi. Pierwszy ochotnik dopytywał o zakaz adopcji dzieci przez pary jednopłciowe. Tak się szczęśliwie złożyło, że kilka godzin wcześniej prezydent zapowiedział wpisanie zakazu do Konstytucji. Poszczęściło się też kobiecie, którą internauci rozpoznali jako działaczkę lokalnego komitetu wspieranego przez PiS. Ta, zerkając, zadała pytanie, czy do Końskich wróci kolej. Tu prezydent też miał dobre wiadomości. Kilka miesięcy temu, na nieczynnym peronie w Końskich, podpisał właściwy dokument!

Takich przypadków było jeszcze kilka. W licznych komentarzach polityczni przeciwnicy sugerowali też, że prezydent posiłkował się teleprompterami, czyli urządzeniami do odczytywania gotowego tekstu. – Politycy PO wprowadzają ludzi w błąd. Przed prezydentem były tylko kamery, prompter był po drugiej stronie – wyjaśnił jednak Samuel Pereira z TVP Info. Nikt za to nie wytłumaczył, po co prowadzący zwracał się do pustej mównicy, przy której zabrakło Rafała Trzaskowskiego (48 l.).
Po „debacie” prezydent pojechał spotkać się z mieszkańcami Końskich. Nie wygłosił jednak zapowiadanego przemówienia, tylko przespacerował się z ochroniarzami po rynku.

NAJNOWSZY spot Rafała Trzaskowskiego. Wystąpił w nim WIEDŹMIN Wybory 2020