Kara dla posłów, którzy od 3 tygodni okupują salę plenarną, może być dolegliwa - obniżenie nawet do połowy uposażenia poselskiego przez trzy miesiące lub odebranie diety, również przez trzy miesiące. Dziś uposażenie poselskie to 9,9 tys. zł brutto, a dieta - 2,5 tys. zł. Protestujący posłowie mogą stracić maksymalnie nawet po 15 tys. zł!
"Jak Kancelaria Sejmu zacznie potrącać sejmowej bojówce diety i uposażenia za kolejne tygodnie blokowania sali obrad, to i madery, i inne strajkowe atrakcje się skończą", napisała na swoim Facebooku posłanka PiS Krystyna Pawłowicz (65 l.).
Z Kancelarii Sejmu płyną na razie pojednawcze komunikaty. - Kancelaria Sejmu liczy na porozumienie i kompromis w sprawie zażegnania kryzysu politycznego, spowodowanego nielegalnym protestem części posłów opozycji w Sali Posiedzeń - informuje biuro prasowe Sejmu. Jednak jak się dowiadujemy od wicemarszałka Stanisława Tyszki (38 l.), sprawa kar zostanie poruszona na najbliższym Prezydium Sejmu. - Nie wiadomo po co posłowie PO i Nowoczesnej siedzą na sali obrad w Sejmie. To żałosny kabaret w ich wykonaniu - mówi nam wicemarszałek.
Zresztą sami posłowie spodziewają się kar. - Mamy świadomość tego, że Kancelaria Sejmu może nas ukarać finansowo - mówi nam poseł Arkadiusz Myrcha (33 l.) z PO. - Codziennie, kiedy wchodzimy na salę, straż przypomina nam, że przebywamy nielegalnie. Jesteśmy też spisywani. To wszystko jest robione w jakimś celu - mówi poseł.
Zobacz: Tomasz Simoniak: Kuchciński jest łagodny, ale boi się Kaczyńskiego