Od ponad miesiąca śpią na korytarzu sejmowym, gdzie mediują z rządem w sprawie swoich postulatów. Nic dziwnego, że w tym miejscu chciała się z nimi spotkać bohaterka powstania. Marszałek Kuchciński po raz kolejny udowodnił, że Sejm traktuje jak swój folwark. Ale pani Wanda ani myślała spotykać się we wskazanym przez niego miejscu. Tuż za szlabanem rozmawiała z niepełnosprawnymi dziewczynkami. Protestującym przyniosła pączki (podczas powstania miała pseudonim "Pączek") oraz cenną pamiątkę - małpkę Peemek, która jest z nią od 75 lat. - Kiedy przyszło nam kapitulować, każdy z nas był nieszczęśliwy, że musi oddać broń. Chłopaki przynieśli mi tę małpę. Nazwali ją od mojego pistoletu Peemek - opowiedziała. - To upokarzające. Centrum medialne zbudowano po to, by wygonić dziennikarzy z Sejmu. Teraz w to miejsce chciano spędzić rodziców, których też chcą wygonić z Sejmu - mówi nam poseł PO Cezary Tomczyk (34 l.). Sejm problemu nie dostrzega. - Pani Traczyk-Stawska weszła na teren kompleksu sejmowego. W jakiś sposób zadośćuczyniliśmy tej sprawie - oznajmił szef CIS Andrzej Grzegrzółka.
Czytaj: Janina Ochojska dla "Super Expressu: Czekam, aż marszałek Kuchciński pozwoli mi wejść do Sejmu