"Super Express": - Jaka jest Pana ocena ciągu zdarzeń składających się na pracę komisji śledczej?
Andrzej Morozowski: - Myślałem, że będzie to jedna z tych wielu dobrze nam znanych i szybko zapomnianych nudnych komisji, a tu... ho, ho!
Przeczytaj koniecznie: Komisja hazardowa eliminuje świadków
- Mamy aferę czy, jak wyraził się premier, tak zwaną aferę?
- Tak, mamy aferę polityczną.
- Co ten spektakl pokazuje?
- Bismarckowi przypisuje się słowa: im ludzie wiedzą mniej o powstawaniu kiełbas i praw, tym spokojniejsze mają w nocy sny. Ale przychodzi czas, że rezygnujemy ze słodkich snów.
- Miękką tkankę ułudy chcemy zamienić na twardy kościec prawdy.
- Tak, chcemy zobaczyć, jak się robi władzę - dlaczego zapadają takie a nie inne decyzje. A gdy, tak jak teraz, w grę wchodzą sprawy tajne, to zainteresowanie jest dwa razy większe. Dlatego nie odklejam się od telewizora, na bieżąco oglądam transmisje. Ostatni raz uległem takiej pokusie przy aferze Rywina.
- Po raz kolejny okazuje się, że gra się nie tylko na boisku, ale też w szatni.
- Kamiński, Cichocki, Chlebowski, Drzewiecki, Tusk opowiedzieli lub opowiedzą nam jeszcze o tym.
- Co pan sądzi o zeznaniach Kamińskiego i Cichockiego?
- Fakty podają te same. Różnią się ich interpretacją.
Patrz też: Chcemy Tuska przed komisją
- Zeznania premiera dopiero przed nami. Poradzi sobie?
- Na razie nie jest jasne, kto na kogo zastawił pułapkę. W zeznaniach Kamińskiego widać, że do pewnego momentu on i Tusk działali jak wysocy urzędnicy państwowi, którym na sercu leży dobro państwa. Ale obydwu naszła refleksja: co ja robię, przecież to jest polityka?! I zaczęli działać politycznie, czyli jeden przeciw drugiemu: wyciąć, wykosić, unieszkodliwić, wyeliminować. Premier będzie miał kłopot, jeśli nie przyjdzie na komisję choćby z ochłapem mięsa - z konkretem, którego głodni są śledczy i opinia publiczna. To musi być coś, co skompromituje Kamińskiego. Cóż takiego? Np., że podsłuchy pochodziły z 2008 r., a stenogramy sporządzono w 2009 r. z motywacji politycznej. Z zeznań Kamińskiego już teraz wynika, że część nagrań Chlebowskiego nie dotyczy ustawy, tylko jakiejś innej sprawy, choć premierowi zostało to przedstawione odwrotnie. Ale na razie samo to, że on - premier - będzie zeznawać, szkodzi jego wizerunkowi. Wassermann i Kempa będą go traktować tak jak zwykli to czynić prokuratorzy względem świadka - z szacunkiem, ale z góry.
- W komisji zasiadają też członkowie PO.
To bardzo słaba obsada. Nie wiem, jak Platforma mogła się zdecydować na taki dobór posłów.
- Afera Rywina rozmyła kategorie winy i niewinności, ale za to zatopiła całą formację.
- Ta afera nie zatopi Platformy. Ale osłabi ją.
- Czy na tyle, że Donald Tusk nie odważy się powiedzieć: chcę być prezydentem?
- Nie o to chodzi. Tusk przeprowadza eksperyment, na który do tej pory w Polsce nikt się nie odważył. Choć jest liderem formacji dominującej w parlamencie i naturalnym kandydatem na zwycięstwo w wyborach prezydenckich - wygląda na to, że nie weźmie w nich udziału. Nie pozbawi swojej partii lidera, nie dopuści do walki o schedę - walki, która osłabiłaby partię. To plan polityczny: prezydentem ma zostać jego kandydat i będzie realizować jego wizje. Ale komisja, szkodząc jemu, szkodzi też formacji, bo on jest jej twarzą.
Andrzej Morozowski
Współautor programu "Teraz My!" w TVN