Plotki o kryzysie w małżeństwie posłanki i Michała Pihowicza (41 l.) krążyły po polskim Sejmie od dwóch miesięcy. Dlaczego ktoś je rozpuszcza? Czemu podszeptywane są dziennikarzom śledzącym polityczne afery?
Sami zainteresowani nie chcą na te pytania odpowiadać.
- W obliczu aktualnego klimatu politycznego panującego w Polsce nie powinno się zaszczuwać nikogo tego typu pytaniami – mówiła nam już wcześniej pani poseł. Rozmawialiśmy też wczoraj z jej mężem, który równie stanowczo nie chciał się do sprawy odnosić.
Zaś prawnik małżeństwa w przygotowanym na ich polecenie piśmie pogłoski o ich rozwodzie określa jako „nieprawdziwe, rażąco naruszając dobra osobiste”.
Czemu zatem ktoś podrzuca dziennikarzom tego typu tematy? Czy ma to jakiś związek ze zbliżającymi się wyborami do Parlamentu Europejskiego, w których Gasiuk-Pihowicz startuje?
- Wyborcy mają oczekiwania wobec polityków, żeby byli lepsi od nich samych. Tak zwana obyczajówka, wykorzystywana w brudnej kampanii, zawsze działa negatywnie – mówi nam dr Marek Migalski (50 l.), politolog.
Gasiuk Pihowicz podpadła w Nowoczesnej, gdy opuściła jej szeregi, a jej mąż Michał jest na cenzurowanym, bo przez jego błąd, gdy był skarbnikiem, partia straciła prawo do subwencji.
- Wyciek brudów, które poprzez media docierają do wyborców, jest najczęściej inspirowany przez... kolegów z list wyborczych, którzy chcą zdobyć jak najwięcej głosów. Nawet stopniuje się: wróg, wróg śmiertelny, kolega z listy. A motyw zemsty politycznej? To akurat nie jest zbyt częste – kwituje Migalski.