Za nami kolejne z serii przesłuchań świadków w sprawie afery Amber Gold. Przez komisją śledczą z Małgorzatą Wassermann na czele zeznawała dziś Danuta Misiewicz, była księgowa Amber Gold. Kobieta przyznała, że podejmując pracę z Marcinem P., wiedziała o jego kłopotach z prawem, że Marcin P. miał wyrok za błąd młodości, ostrzeżenie KNF nie robiło jednak na niej wrażenia. Misiewicz przyznała, że zauwazyła pewne nieprawidłowości w księgowości firmy, ale nigdzie tego nie zgłosiła: - Gdy przyszłam do Amber Gold, to byłam pewna, że będą prowadziła księgowość Amber Gold i chciałam przede wszystkim księgi. Wchodząc do systemu zauważyłam, że suma pasywów nie odpowiada sumie aktywów, a powinna. Informatyk wyjaśnił mi, że w tej chwili dane są przenoszone z innego programu i nie wszystkie dane są zreplikowane w związku z tym, to nie jest jeszcze zgodne - wyjaśniała w czasie przesłuchania.
Dodała, że twórca i szef Amber Gold zapewniał ją, iż wszystko jest dobrze: - Pan Marcin zapewniał mnie, że ma uporządkowaną księgowość, że on to prowadzi, ogarnia i nie potrzebuje na razie pomocy. Na pytanie jednego z członków komisji, czy ma świadomość, że była fikcyjną księgową szczerze odpowiedział: - Oczywiście.
Zobacz: Afera Amber Gold. TEŚCIOWA Marcina P. z ZARZUTEM prania brudnych pieniędzy
Sprawdź: Afera Amber Gold. Ukryli złoto w klasztorze?
Przeczytaj: Amber Gold: rzecznik też pokrzywdzony