Kiedy pada słynne ostatnio pytanie "Jak żyć?", moja odpowiedź zawsze jest jedna - w jedności z Bogiem. Tylko wiara potrafi dać nam to, co pomaga przetrwać we współczesnym świecie, a czego wszelkie alternatywy tworzone przed ludźmi wierzącymi nie dają. A mianowicie pewność prawd, które we współczesnej kulturze są często niezwykle płynne nie dają poczucia bezpieczeństwa. Szczególnie w obliczu problemów, z jakimi zmagamy się obecnie, w obliczu drugiej fali kryzysu finansowego.
Wiara na stres
Dla osób niewierzących religia jest pustką, nicością. Natomiast dla człowieka wierzącego religia i środki prowadzące do pogłębienia więzi z Bogiem są bardzo istotne. Czymś diametralnie innym jest życie w zgodzie ze Stwórcą, a czym innym w obliczu nicości.
Z perspektywy człowieka wierzącego wygląda to tak: jeżeli wybieram Boga, czuję jednocześnie, jak wchodzi on w moją egzystencję i przenika każdy jej aspekt. Staje się moim niezawodnym przewodnikiem. Prowadzi mnie przez życie, wspiera, podnosi. Jest ze mną w każdej chwili - dobrej i złej. Jego wskazania zawarte w Piśmie Świętym pomagają mi podejmować właściwe decyzje. Wszelkie moje dylematy w obliczu wiary stają się rozwiązywalne. Nie popadam w stres, nieustanne wyrzuty sumienia, nieumiejętność podejmowania decyzji, lęk egzystencjalny. Podążając ścieżką wytyczoną przez naukę Boga, wiem, jak wychować własne dzieci, aby stały się dobrymi ludźmi. Wiem też, że przekazanie im tych wartości sprawi, że i one będą sobie sprawnie radziły w życiu i odważnie stawiały czoła życiowym niepowodzeniom. Dzięki mojej wierze wiem też, jakimi wartościami kierować się w życiu społecznym, aby unikać konfliktów, które prowadzą do nieszczęścia mojego i współobywateli.
Łatwiej być wierzącym
Wierzącym bez wątpienia żyje się łatwiej i w wolności od stresu, który towarzyszy osobom niewierzącym. Odwołując się do Boga, widzę bowiem sens zmagania się o dobro i prawdę oraz przeżywania trudnych doświadczeń życiowych. Wiara to swoisty drogowskaz moralny w czasach, kiedy moralność coraz częściej jest kwestionowana. To także drogowskaz życiowy.
Jeśli natomiast nie widzę Boga i jego sensu w moim życiu, wtedy nie kieruję moich myśli i uczuć w jego stronę, ale w stronę spraw doczesnych, które być może dają chwilowe zadowolenie, ale w dłuższej perspektywie są jedynie przyczyną trosk. Dowód na to przyniósł nam bez wątpienia światowy kryzys finansowy, który pokazał, że skupianie się jedynie na doraźnym zysku i żądzy pieniądza prowadzi na manowce. Często obraca się - także finansowo - przeciwko nam samym.
Jak wyrwać się z biedy
Pamiętajmy, że życie społeczne, które najpełniej objawia się w polityce i biznesie, oderwane od etyki, sprowadza się jedynie do chciwości. To właśnie w chciwości Benedykt XVI w swojej ostatniej encyklice zauważył główną przyczynę kryzysu finansowego. Niepohamowany pęd do posiadania, nie żeby kimś być, ale żeby mieć więcej, doprowadził nas do miejsca, w którym dziś jesteśmy. Miejsca, w którym ludziom doskwiera coraz większa bieda. Z odwrócenia się od etyki chrześcijańskiej wynika coraz większy problem rozwarstwienia społecznego i bogacenia się jednych kosztem drugich. Ubodzy nie mogą pozwolić sobie nie tyle na życie dostatnie, ale przede wszystkim godne. To właśnie powoduje, że wielu osobom niezwykle trudno zapewnić własnym dzieciom odpowiednie wykształcenie, które pozwoli im radzić sobie w dorosłym życiu, ani nawet właściwy ubiór. Znajdują się w fatalnej sytuacji, bo sprawia ona, że są stygmatyzowani jako biedni, wpadając w pętlę ubóstwa.
Jak mają ci ludzie wyrwać się z tej pułapki? By to zrobić potrzebują determinacji, wiary w siebie, wewnętrznej siły, konsekwencji.
Do kogo mają się zwrócić o pomoc? W pierwszej kolejności właśnie do Boga. Jezus nauczając o "błogosławionych ubogich w duchu" mówił przede wszystkim o tym, że jeżeli nie położą nadziei w Bogu, nikt im nie pomoże. W chwilach trudnych, chwilach zamętu i chwilach niepowodzenia, również osobistego, człowiek zwraca uczucia i myśli ku czemuś, co jest dla niego osobiście niezbyt czytelne, ale czuje, że jest jakaś siła istniejąca poza nim, która w tych trudnych sytuacjach może mu pomóc i na której mógłby się oprzeć. Odnosi się to często do Boga. Często doświadczam tego w rozmowach z wiernymi, którzy przyznają, że do momentu próby nie modlili się, ale w tej sytuacji, w której doświadczył ich Pan Bóg, ich kolana same się uginają do modlitwy.
Ta modlitwa daje siłę, by radzić sobie nie tylko w sferze duchowej i dostrzegać sens egzystencji ludzkiej. Daje ona także na co dzień bardzo dużo siły, która pomaga w życiu.
Ks. prof. Paweł Góralczyk
profesor UKSW
Artykuł pochodzi z nowego tygodnika opinii: "to ROBIĆ!"Tygodnik to ROBIĆ! ukazuje się w każdy wtorek jako bezpłatny dodatek do Super Expressu. |