Marszałek Senatu porównał się – w swoich cierpieniach – do księdza Popiełuszki. Chwalebna skromność trzeciej osoby w państwie, jak o sobie zwykł mawiać Tomasz Grodzki, bo przecież bezpośrednio mógł uznać się za samego Syna Bożego na Krzyżu Świętym. Ale to jeszcze zapewne przed nami. Marszałek w końcu dopiero się w swoim cierpiętnictwie rozwija. Wciąż jednak nie odpowiedział na kilka pytań.
Wciąż nie wiadomo dlaczego pan marszałek, gdy dziennikarz portalu wp.pl zacytował mu relację świadka, wedle której miał przyjąć dwa tysiące złotych, z miejsca nie zaprzeczył, a odparł, że to była wizyta prywatna.
O niewinności marszałka ma świadczyć pełna błędów ortograficznych relacja 90-letniego pana, za którego przede wszystkim wypowiada się córka. Miano mu proponować 5 tys. zł za fałszywe oskarżanie marszałka. Gdy wiarygodność tego świadka cokolwiek podważono odkryciem, że był pracownikiem komunistycznej bezpieki, usłyszeliśmy, że tylko na chwilkę. Potem chwilka okazała się czterema latami, a potem jeszcze dłuższym okresem. Dość charakterystycznymi latami, szczytowym momentem stalinizmu. W roku 1944 czy 1945 do tworzącej się bezpieki mógł zaplątać się jakiś naiwniak. W roku 1950 instytucji tej bało się i unikało nawet wielu komunistów. Szły tam tylko łotry.
Czy więc marszałek Grodzki brał łapówki? Nie wiem, ale ewidentnie próbuje się sprawę zamieść pod dywan, a pan marszałek czuje się chyba naprawdę kimś w rodzaju Szymona Słupnika.
Wczoraj mój kolega z tych łamów, Tomasz Walczak, uznał podnoszenie kontrowersji wokoło marszałka za „goebbelsowską nagonkę”. Nie zgadzam się, Tomku, w tej sprawie z Tobą. Jak to jest, że marszałek Grodzki nie zaprotestował w sprawie tych 2 tys.? I jak to jest, że kluczowy świadek w sprawie rzekomej nagonki na marszałka ma tak ponurą kartę? W dodatku ma 90 lat. Kto próbuje przekupić starca w tym wieku, choćby i starego ubeka? I w końcu jeszcze jedna sprawa. Nikt nie kazał Tomaszowi Grodzkiemu być tą „trzecią osobą w państwie”. Jeśli już zdecydował się nią zostać, to musi liczyć się z tym, że będzie prześwietlany, a każda wątpliwość będzie rozważana. Czy w ogniu medialnym nie stają inni najważniejsi politycy? Czy Krzysztof Piesiewicz, pomimo pięknego życiorysu, nie musiał pożegnać się z polityką, gdy okazało się, że opłaca się szantażystom? Przecież jemu też nikt nie kazał zostawać senatorem, jeśli wiedział, że ma pewne dyskwalifikujące słabości.
Marszałek Grodzki nie jest żadnym cierpiętnikiem. Zdecydował się pełnić ważną polityczną rolę i ostro wejść w konflikt polityczny. To rodzi konsekwencje i nie da się ich uniknąć. Szczególnie jak się nie jest pewnym, czy się 2 tys. w gabinecie, choćby i prywatnym, przyjęło czy też nie.