Krzysztof Wyszkowski: Nie warto fałszować historii

2010-09-01 16:30

Gdzie jest dziś, a gdzie trzydzieści lat temu była Solidarność? O genezie sporów wokół legendarnego związku zawodowego mówi jego były działacz Krzysztof Wyszkowski

"Super Express": - Spieracie się na co dzień, ale czy rocznicowe obrady Solidarności nie powinny mieć bardziej stonowanego, wyjątkowego charakteru?

Krzysztof Wyszkowski: - Nie byłem na sali, ale to jest kwestia atmosfery podobnych spotkań. Nie dziwię się jednak reakcjom na wystąpienie premiera. Donald Tusk wielu ludziom bardziej zasłużonym od niego w tworzeniu Solidarności rzucił w twarz, że nie ma już 10 milionów członków, że są obciążeni nienawiścią. To było okropne zachowanie, właśnie nie na miejscu podczas rocznicowego spotkania. Mnie też by to wściekło.

- Druga strona równie źle przyjęła wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego i słowa o ówczesnych doradcach…

- Było różnie. Jedynym doradcą zaproszonym w 1980 r. do stoczni - niezależnie od uzgodnień z władzami - przez samych strajkujących była Jadwiga Staniszkis. I kiedy reszta doradców zdecydowała się na zgodę i zapis kierowniczej roli PZPR w treści porozumień, ona pozostała wierna swojemu mandatowi i wystąpiła z grona. Przecież Mazowiecki i inni doradcy nie przyjechali do stoczni tworzyć niezależne związki. Stąd tak ostry ich konflikt ze strajkującymi. I to strajkujący przeforsowali tę sprawę. Wbrew doradcom, którzy chcieli rozszerzać formułę istniejących prorządowych związków. Zapisy rozmów z tamtych lat są zresztą dość zabawne z dzisiejszego punktu widzenia.

- Dlaczego zabawne?

- Strajkujący mówili wówczas o doradcach: "różowe pająki". I mówił to choćby Bogdan Borusewicz. Wraz z Konradem Bielińskim z KOR wchodzili w gigantyczne kłótnie z doradcami. Chcieli ich izolować. Dziś jest z grupą Mazowieckiego, bo przez 30 lat wiele się zmieniło. Pamiętam, że to ja uspokajałem Bohdana Cywińskiego, który chciał opuszczać stocznię obrażony na Borusewicza. Wejście w oficjalne związki CRZZ było dla doradców rozwiązaniem głównym, a nie awaryjnym. Nawet z okazji rocznic nie ma co fałszować historii.

- Dzisiejsza Solidarność ma pretensje o traktowanie jej jako gorszej, niegodnej tradycji. Sama często nie chce jednak mieć nic wspólnego z wieloma dawnymi działaczami. Może de facto nie chce być kontynuatorką?

- A czym jest dziś grupa ludzi pierwszej Solidarności? Przecież między czołowymi postaciami ówczesnych wydarzeń też są dziś głębokie podziały, tak jak istniały przez całe 30 lat. Rzecz w tym, że wielu dawnych bohaterów nabrało brzuchów, stanowisk, pobudowało się i próbują tego bronić. To naturalny oportunizm.

Krzysztof Wyszkowski

Współzałożyciel Wolnych Związków Zawodowych w 1978 r., uczestnik strajku w stoczni w 1980 r.