"Super Express": - Sejm pracuje obecnie nad projektem ustawy wprowadzającej opłatę emisyjną. Jaką mamy gwarancję, że wspomniana opłata nie zostanie przerzucona na barki kierowców?
Krzysztof Tchórzewski: - W starej ustawie o biokomponentach i biopaliwach była półtoraprocentowa rezerwa na walkę z emisją. Ale nie była ona wykorzystywana. Dlatego w znowelizowanej ustawie pierwsza część, w formie Funduszu Transportu Niskoemisyjnego, zostanie przeznaczona na ten cel. Chcemy wykorzystać do tego część akcyzy, która obecnie jest pobierana. Natomiast jest też druga część.
- Jaka?
- Zależy nam, aby efektywność energetyczna była większa. Mam tu na myśli docieplanie budynków. Chcemy przekazać środki osobom, które nie są w stanie same poradzić sobie z ubóstwem energetycznym.
- Rozumiem, że walka z emisją zanieczyszczeń to dla pana priorytet?
- Owszem. Nie chcę, aby walka z nią była tylko i wyłącznie walką słowną. Jednak walka praktyczna wiąże się z pozyskaniem pieniędzy. Bez nich nie da się wdrożyć naszych pomysłów. Wiem, że mimo naszych starań Unia Europejska pokazuje nas w niekorzystnym świetle, ale Polska ma ambicję, aby to zmienić.
- Jeżeli spółki paliwowe wezmą na siebie opłatę emisyjną, czyli tych 8 gr od litra paliwa, jak zapewniają ich prezesi, to czy nie wpłynie to na ich rentowność?
- Nasze spółki są rentowne i dobrze prosperują. Orlen w 2017 r. uzyskał ponad 7 mld zł zysku netto. Jeżeli zmniejszymy Orlenowi i Lotosowi zysk zaledwie o kilka procent, to ich sytuacja nie ulegnie zmianie. Dla tak potężnych spółek to są nieznaczne koszty. Jednak z punktu widzenia walki z emisją tych kilkadziesiąt złotych do 1000 litrów paliwa płacone przez producenta mają znaczenie.
- Jak rozumiem, deklaracja Orlenu i Lotosu pozwoliła na podjęcie decyzji o wprowadzeniu opłaty emisyjnej?
- Tak. Producenci obiecali nie podnosić ceny paliwa.
- Pechowo dla spółek paliwowych i rządu wprowadzenie opłaty emisyjnej zbiegło się z podwyżkami cen ropy, a co za tym idzie cen na stacjach paliw.
- To prawda. Jednak to nie znaczy, że mamy wycofywać się z naszych pomysłów. Spółki paliwowe wspólnie z nami chcą walczyć z emisją i poprawiać zdrowie Polaków. Jestem im za to wdzięczny.
- Przekonuje pan, że "Polska energetyka musi mieć zrównoważony charakter". Co to znaczy w praktyce?
- W obecnych czasach spółki energetyczne decyzją naszych poprzedników są spółkami publicznymi.
- Co to oznacza?
- Ni mniej, ni więcej to, że są spółkami giełdowymi, więc muszą podlegać wszystkim rygorom spółki akcyjnej i giełdy papierów wartościowych. To znaczy, że muszą widzieć także interes akcjonariuszy. Do ich zadań należy nie tylko wypracowanie równowagi, ale również maksymalizacja zysków. Ważne jest to, aby wypracować równowagę między interesem spółki, interesem akcjonariuszy, ale także interesem wszystkich obywateli. Dlatego że mówimy tu o dostawie dobra wyjątkowego. Bez niego obywatel nie może się obecnie obyć.
- I jak te zabiegi o zachowanie zrównoważonego charakteru energetyki oceniają akcjonariusze?
- Bardzo wielu akcjonariuszy dostosowuje się do tego. Powstaje wiele funduszy inwestycyjnych. W niektórych miejscach następuje wymiana akcjonariatu. Trzeba dodać, że obserwujemy bardzo duże zainteresowanie ze strony funduszy inwestycyjnych. Dlatego że pieniądze, które nie idą na dywidendę, zostają w spółce na inwestycje. Z kolei inwestycja to wzrost majątku, więc wartość firmy na przestrzeni lat również wzrasta.
- W Jaworznie jest właśnie testowany nowy blok węglowy. To jedna z największych inwestycji, nad którymi pracuje pion energetyczny. Czy wspomniany przeze mnie blok jest elementem strategii bezpieczeństwa energetycznego?
- Pracujemy nad budową bezpieczeństwa energetycznego. W Kozienicach został oddany blok węglowy, a obecnie w rozruchu mamy blok w Jaworznie. Bloki, o których mowa, są zupełnie innymi blokami. W stosunku do tych poprzednich efektywność tych obecnych wynosi już pomiędzy 43-47 proc. Systemy spalin w blokach węglowych są teraz dostosowane do wymogów unijnych, które dopiero wejdą w życie.
- Jak wygląda kwestia emisji zanieczyszczeń w blokach, o których pan mówi?
- Jeżeli chodzi o kwestię zanieczyszczeń, to w przypadku nowych bloków nastąpiła duża efektywność redukcji zanieczyszczeń. Mowa o redukcji na poziomie 20-30 proc. w stosunku do starych bloków. Obecne bloki są bardzo nowoczesne. Na pewno korzyścią jest to, że dają nam dużą pewność funkcjonowania. W związku z tym Komisja Europejska notyfikowała nam rynek mocy. Godząc się na to, aby w rynku mocy uczestniczyły elektrownie węglowe. Rynek mocy jest dla nas zabezpieczeniem na lata. Umowy, które będziemy podpisywali, będą obowiązywały przez 15 lat. To duża stabilność energetyczna. Jesteśmy wdzięczni KE za zrozumienie polskiej sytuacji. W latach 90., po wyrwaniu się Polski spod okupacji sowieckiej, jako jedyni mieliśmy 99 proc. energii pochodzącej z węgla. I to nie była nasza wina.
- Po wielu latach sytuacja, o której pan mówi, uległa zmianie?
- Tak. Bardzo mnie to cieszy i napawa optymizmem na przyszłość.
- Co z budową energetyki odnawialnej?
- Coraz częściej korzystamy z energetyki odnawialnej. Jednak trzeba podkreślić, że sporo nas to kosztuje. Dużo płacimy jako obywatele na odnawialne źródła energii.
PRZECZYTAJ TAKŻE: SMOG w Polsce - jak powstaje? Przyczyny zanieczyszczonego powietrza